poniedzia?ek, 27. wrze?nia 2010
Nie ma M. (w PRL-u siedzi), więc nikt nie zgadł. Miało być o piłce. Nie pamiętam, czy o LM, Serie A, czy Ekstraklasie. Wszędzie się dzieje sporo. Przed chwilą dramatyczny tie-break z Niemcami z Garbarkiem i Hilliardami w tle (można). Do tego F1 i żużel, a ja już powoli pakuję walizkę - jutro po raz ostatni popatrzę na skały i w drogę.
Próbowałem sobie jakoś podsumować ten miesiąc w miasteczku. Pierwsze, co mi przyszło do głowy, to sporo zajęć. Wbrew pozorom wrzesień mimo braku bachorów (w lipcu się mnożą) wcale nie jest leniwym miesiącem. To tak tylko wygląda - figi, winogrona, góry, tv. W rzeczywistości sporo spotkań, rozmów, kazań, wyjazdów, odwiedzin, dyskusji, odczytów, etc. A to Odnowa z sąsiedniej parafii poprosi, a to śluby wieczyste zaprzyjaźnionego Canossianina, a to wspólnota modlitewna w oddalonym o 100 km mieście, a to do szkoły opowiedzieć o relacjach palestyńsko-izraelskich, a to burmistrz, siostry, filie, Dom Spokojnej Starości (Casa di Riposo), szkoła modlitwy, podlewanie kwiatów, animatorzy, itd.
Jednym słowem ruch. Jak dodać takie wieczory, jak wczoraj w elektrowni wodnej, na tamie, przy pizzy, w przemiłym towarzystwie, to można wspominać ten miesiąc, jako udany.
A jutro... ROMA. Strrrrrasznie się stęskniłem.

Von piotr um 01:39h| 5 Kommentare |Skomentuj ->comment