... newer stories
czwartek, 15. grudnia 2005
piotr, 22:57h
Zazwyczaj z Alexiusem od 21.30 powtarzamy 1 rozdział z 1 Kor. Dzisiaj zaczęliśmy wcześniej ze względu na straszliwe zmęczenie materiału.
Okazało się, że rozdział 10, o którym sądziłem, że nie ma przede mną tajemnic, trochę ich jednak miał.
Ale może to wina wspomnianego wyżej zmęczenia?
No i wychodzącego Alexa spytałem: "Co mam dziś wpisać do swojego diariusza? (Jak mi się poetycko blog nazwało.)
A on odpowiedział: "Napisz tylko, że jesteś zmęczony".
Też mi inspiracja... To bym chyba codziennie to samo jedno zdanie musiał wpisywać...
Jutro po południu test, a za tydzień egzamin i jeden kamień z karku zleci (miejmy nadzieję).
Artur już chyba w Polsce. Ucałuj ziemię ojczystą ode mnie (żeby ci tylko wargi nie przymarzły, bo podobno szroni w Europie środkowej).
Chmielki, dzięki za sianko - pachnie Polską (nawet jeśli Alex twierdzi, że to zapach poczty izraelskiej).
Nie wygraliśmy z A. w Lotto7. Może dlatego, że nie bardzo zrozumieliśmy reguły gry.
Nagrałem rodzicom krótki film z życzeniami na Święta. Ale jak zmienić plik wmv na jakiś możliwy do odtworzenia przez ich odtwarzacz DVD?
I wiele innych myśli chodzi mi po głowie. Może lepiej wrócę do nauki?
Okazało się, że rozdział 10, o którym sądziłem, że nie ma przede mną tajemnic, trochę ich jednak miał.
Ale może to wina wspomnianego wyżej zmęczenia?
No i wychodzącego Alexa spytałem: "Co mam dziś wpisać do swojego diariusza? (Jak mi się poetycko blog nazwało.)
A on odpowiedział: "Napisz tylko, że jesteś zmęczony".
Też mi inspiracja... To bym chyba codziennie to samo jedno zdanie musiał wpisywać...
Jutro po południu test, a za tydzień egzamin i jeden kamień z karku zleci (miejmy nadzieję).
Artur już chyba w Polsce. Ucałuj ziemię ojczystą ode mnie (żeby ci tylko wargi nie przymarzły, bo podobno szroni w Europie środkowej).
Chmielki, dzięki za sianko - pachnie Polską (nawet jeśli Alex twierdzi, że to zapach poczty izraelskiej).
Nie wygraliśmy z A. w Lotto7. Może dlatego, że nie bardzo zrozumieliśmy reguły gry.
Nagrałem rodzicom krótki film z życzeniami na Święta. Ale jak zmienić plik wmv na jakiś możliwy do odtworzenia przez ich odtwarzacz DVD?
I wiele innych myśli chodzi mi po głowie. Może lepiej wrócę do nauki?
czwartek, 15. grudnia 2005
Czasem przydarzy się fajne zdjęcie...
piotr, 00:15h
Streets of Jerusalem.


?roda, 14. grudnia 2005
Praca skończona.
piotr, 00:34h
Wniosek z mojej pracy jest następujący: Jakkolwiek nie wiemy, kto jest autorem Listu do Efezjan i zauważamy sporo podobieństw w stylu, słownictwie, koncepcjach, ideach z pismami qumrańskimi, to wykluczmy zależność bezpośrednią tego Listu od tych pism. Innymi słowy: autor Listu do Efezjan (kimkolwiek był) nie był członkiem wspólnoty w Qumran!
No i całe szczęście. Amen.
No i całe szczęście. Amen.
wtorek, 13. grudnia 2005
piotr, 00:03h
Jak mówi Pino: "Wszyscy Meksykanie są z Guadelupe".
Dzisiaj wspominaliśmy Our Mother of G.
"Witaj drabino, po której sam Bóg z nieba zstąpił" to z Akatystu, który mi się nuci przez cały dzień...
"Witaj, któraś nikomu nie wyjawiła "Jak?" swej tajemnicy"...
"Witaj Oblubienico, dziewicza..."
Dzisiaj wspominaliśmy Our Mother of G.
"Witaj drabino, po której sam Bóg z nieba zstąpił" to z Akatystu, który mi się nuci przez cały dzień...
"Witaj, któraś nikomu nie wyjawiła "Jak?" swej tajemnicy"...
"Witaj Oblubienico, dziewicza..."
poniedzia?ek, 12. grudnia 2005
piotr, 01:20h
Wreszcie. Po miesiącu starań udało się nam zwiedzić TUNEL pod zachodnią ścianą Świątyni. Byłem 60 m od miejsca, z którego (według ortodoksyjnych Żydów) Bóg zaczął stwarzać świat.
Niestety, odkryta kilka miesięcy temu mykwa z 2 wieku BC jest w innym miejscu. Trzeba na nowo rezerwować ewentualną wycieczkę...
Ale było ciekawie. Zrobiłem film dla Yuki`ego, który zostawił Giovanniemu kamerę.
Film wygląda jak teledysk w MTV - szybkie przeskoki, drgania, nieskoordynowane zbliżenia, cięcia...
Muszę popracować nad warsztatem :)
Niestety, odkryta kilka miesięcy temu mykwa z 2 wieku BC jest w innym miejscu. Trzeba na nowo rezerwować ewentualną wycieczkę...
Ale było ciekawie. Zrobiłem film dla Yuki`ego, który zostawił Giovanniemu kamerę.
Film wygląda jak teledysk w MTV - szybkie przeskoki, drgania, nieskoordynowane zbliżenia, cięcia...
Muszę popracować nad warsztatem :)
niedziela, 11. grudnia 2005
Nie stań się rasistą.
piotr, 00:24h
Podobno ten eksperyment udowodnił, że nikt nie rodzi się rasistą, tylko najwyżej się nim staje.
Dzieciom w przedszkolu pokazano zdjęcie białej kobiety w otoczeniu czarnych dzieci. Wytłumaczono, że to mama z dziećmi. Pytanie brzmiało: Co na tym zdjęciu jest nie tak?
Spontaniczna odpowiedź dzieciaków: Ona jest za stara, żeby być ich mamą...
Dzieciom w przedszkolu pokazano zdjęcie białej kobiety w otoczeniu czarnych dzieci. Wytłumaczono, że to mama z dziećmi. Pytanie brzmiało: Co na tym zdjęciu jest nie tak?
Spontaniczna odpowiedź dzieciaków: Ona jest za stara, żeby być ich mamą...
sobota, 10. grudnia 2005
Wyślij kartkę księdzu za morze...
piotr, 01:09h
Paczkę zza Oceanu dostałem i zrobiło się świątecznie ze względu na kalendarz adwentowy, którego wszyscy mi zazdroszczą.
Nie ma w nim czekoladek, ale i tak jest fajny, bo przypomina, że "Krok po kroku, krok po kroczku..."
No właśnie, ludzie z innych części świata (Polska, Italia, USA) mówią, że Święta już wszędzie i chociaż się narzeka, że zaczynają się co roku wcześniej (ektremalnie zaraz po Halloween), to tutaj, w Izraelu jest odchył w drugą stronę. W ogóle nie widać, żeby był grudzień. Jutro trzecią świeczkę na wieńcu adwentowym wieczorem zapalimy, a tu lato, słońce, żadnych choinek, lampek, karpii, mikołajów, sań, bałwanów, aniołów, kolęd - nic.
Myslę, że się jakoś jeszcze rozpędzi, ale chyba nie ma na co liczyć. Jeziuci być może choinkę załatwią, chociaż to nie będzie łatwe.
Jedyną nadzieją są kartki świąteczne.
Gdybym dostał ich dużo, to bym powiesił w pokoju i miał bożonarodzeniową atmosferę.
Pewnie, że to nasze wnętrze powinno mieć Święta, ale Pan Bóg dał nam zmysły i gdy dusza radosna, to i zapach cynamonowych ciasteczek, migotanie lampek, łagodne dźwięki fujarki pasuszkowej etc. współgrają z wewnętrznym świętowaniem.
Do czego zmierzam?
Do kartek...
Gdybym dostał ich trochę...
Ech, rozmarzyłem się...
Na wszelki wypadek podaję adres:
Father PIOTR
Pontifical Biblical Institute
P.O. Box 497
91004 Jerusalem
Israel
Nie ma w nim czekoladek, ale i tak jest fajny, bo przypomina, że "Krok po kroku, krok po kroczku..."
No właśnie, ludzie z innych części świata (Polska, Italia, USA) mówią, że Święta już wszędzie i chociaż się narzeka, że zaczynają się co roku wcześniej (ektremalnie zaraz po Halloween), to tutaj, w Izraelu jest odchył w drugą stronę. W ogóle nie widać, żeby był grudzień. Jutro trzecią świeczkę na wieńcu adwentowym wieczorem zapalimy, a tu lato, słońce, żadnych choinek, lampek, karpii, mikołajów, sań, bałwanów, aniołów, kolęd - nic.
Myslę, że się jakoś jeszcze rozpędzi, ale chyba nie ma na co liczyć. Jeziuci być może choinkę załatwią, chociaż to nie będzie łatwe.
Jedyną nadzieją są kartki świąteczne.
Gdybym dostał ich dużo, to bym powiesił w pokoju i miał bożonarodzeniową atmosferę.
Pewnie, że to nasze wnętrze powinno mieć Święta, ale Pan Bóg dał nam zmysły i gdy dusza radosna, to i zapach cynamonowych ciasteczek, migotanie lampek, łagodne dźwięki fujarki pasuszkowej etc. współgrają z wewnętrznym świętowaniem.
Do czego zmierzam?
Do kartek...
Gdybym dostał ich trochę...
Ech, rozmarzyłem się...
Na wszelki wypadek podaję adres:
Father PIOTR
Pontifical Biblical Institute
P.O. Box 497
91004 Jerusalem
Israel
pi?tek, 9. grudnia 2005
Bardziej religijnie dzisiaj...
piotr, 00:01h
Dlaczego Chrześcijanie, Żydzi i Muzułmanie uważają Abrahama za Ojca ich wiary?
Dlatego, że od niego (jeśli istniał) zaczął się monoteizm.
Mam ciekawą (nieortodoksyjną) interpretację Ofiary Abrahama.
Jeśli przyjmiemy, że istniał, że nie jest odbiciem bóstw i herosów kananejskich, że nie jest bohaterem zbiorowym (to akurat mojej interpretacji nie przeszkadza), to w jego czasach (wczesne drugie tysiąclecie BC) składanie w ofierze bogom ofiary przez zabicie człowieka musiało być dość częste. Długo jeszcze takie ofiary składano, a miejsce, w którym piszę te słowa jest położone na skraju Doliny Hinnom, gdzie dzieci "przeprowadzano przez ogień" ku czci Moloha.
Tak więc Abraham chciał wypełnić zwyczaj, może nawet obowiązek (Biblia nazwie to "prośbą" Boga) i poświęcić jedynego syna w ofierze. W ostatniej chwili powstrzymał się (lub jeśli ktoś woli obrazowo: Bóg zatrzymał jego uniesioną rękę). Jakiś głos wewnętrzny, jakiś impuls Ducha Świętego podpowiedział Abrahamowi, że jeśli Bóg istnieje, to na pewno nie życzyłby sobie tego rodzaju ofiary. I to jest, moim zdaniem, największa zasługa Abrahama. Nie to, że był gotów tą ofiarę złożyć, bo setki mu podobnych tak postępowało, ale że odczytał ukryty w nim głos wołający: "Nie rób tego!"
Obraz boga straszliwego, nakazującego posłuszeństwo nawet za cenę nieludzkiego okrucieństwa został zastąpiony obrazem Boga Jedynego, który kocha i nie chce bezsensownej ofiary z jedynego syna.
Idąc dalej do duszpasterskich konotacji całej tej historii, nie pytałbym, jak niektórzy: "Czy jesteś gotów, tak jak Abraham poświęcić Bogu wszystko?" tylko raczej: "Czy masz w sobie wrażliwość na Tchnienia Ducha, który wewnątrz ciebie wciąż mówi i ukazuje Prawdziwą Twarz Boga (czasem wbrew temu, co ty, inni ludzie i świat o tej Twarzy sądzi)?"
Zdaję sobie sprawę z wielu (nawet wewnątrz-biblijnych) argumentów przeciwko tej interpretacji (nie mojej, zresztą), dlatego na koniec dodaję (jak kiedyś w "Przekroju"): prosimy nie powtarzać...
Dlatego, że od niego (jeśli istniał) zaczął się monoteizm.
Mam ciekawą (nieortodoksyjną) interpretację Ofiary Abrahama.
Jeśli przyjmiemy, że istniał, że nie jest odbiciem bóstw i herosów kananejskich, że nie jest bohaterem zbiorowym (to akurat mojej interpretacji nie przeszkadza), to w jego czasach (wczesne drugie tysiąclecie BC) składanie w ofierze bogom ofiary przez zabicie człowieka musiało być dość częste. Długo jeszcze takie ofiary składano, a miejsce, w którym piszę te słowa jest położone na skraju Doliny Hinnom, gdzie dzieci "przeprowadzano przez ogień" ku czci Moloha.
Tak więc Abraham chciał wypełnić zwyczaj, może nawet obowiązek (Biblia nazwie to "prośbą" Boga) i poświęcić jedynego syna w ofierze. W ostatniej chwili powstrzymał się (lub jeśli ktoś woli obrazowo: Bóg zatrzymał jego uniesioną rękę). Jakiś głos wewnętrzny, jakiś impuls Ducha Świętego podpowiedział Abrahamowi, że jeśli Bóg istnieje, to na pewno nie życzyłby sobie tego rodzaju ofiary. I to jest, moim zdaniem, największa zasługa Abrahama. Nie to, że był gotów tą ofiarę złożyć, bo setki mu podobnych tak postępowało, ale że odczytał ukryty w nim głos wołający: "Nie rób tego!"
Obraz boga straszliwego, nakazującego posłuszeństwo nawet za cenę nieludzkiego okrucieństwa został zastąpiony obrazem Boga Jedynego, który kocha i nie chce bezsensownej ofiary z jedynego syna.
Idąc dalej do duszpasterskich konotacji całej tej historii, nie pytałbym, jak niektórzy: "Czy jesteś gotów, tak jak Abraham poświęcić Bogu wszystko?" tylko raczej: "Czy masz w sobie wrażliwość na Tchnienia Ducha, który wewnątrz ciebie wciąż mówi i ukazuje Prawdziwą Twarz Boga (czasem wbrew temu, co ty, inni ludzie i świat o tej Twarzy sądzi)?"
Zdaję sobie sprawę z wielu (nawet wewnątrz-biblijnych) argumentów przeciwko tej interpretacji (nie mojej, zresztą), dlatego na koniec dodaję (jak kiedyś w "Przekroju"): prosimy nie powtarzać...
?roda, 7. grudnia 2005
piotr, 01:12h
Czas opuścić bibliotekę...
Zresztą o tej porze został tu tylko Michel. Mówi, że jutro skończy pisać swoją pracę zHistorii NT. Trochę mu zazdroszczę - ja jestem mniej więcej w połowie.
System, który wymyślił Pino jest genialny. Najpierw miałem prezentację o Esseńczykach, potem przy pisaniu pracy wskazał mi na związki Qumran i NT, sam zawęziłem to do Corpus Paulinum, a teraz piszę o Liście do Efezjan. W sumie, jakby się tak zagłębić, to praca mogłaby dotyczyć tylko fragmentu Ef 5, 3-17. Wow!
Dobra, Manoj (czyt. Manocz) i Antonny (podobno na imię ma Tony-Dash) są z Indii. Oczywiście w Idiach, co 30 km jest inny język i jak się jedzie pociągiem (który może mieć wypadek) przez cały kraj, to na końcu jest wręcz inny kontynent. Tak różnice między regionami swojego państwa opisują sami ówbylcy...
Antonny i Manoj...
Przez pewien czas miałem problemy z ich odróżnieniem. Dziś się z tego śmieję, ale jeszcze kilka tygodni temu to był dla mnie problem.
Chłopaki mówią po angielsku rewelacyjnie, ale akcent mają paskudnie indyjski. Teraz już jest w porządku, przyzwyczaiłem się, ale na początku nie mogłem się przebić przez barierę Hindu-English. Zresztą nie tylko ja, chociaż stali mieszkańcy domu mają na codzień brata Agnello, który takim językiem się posługuje. Ale w porównaniu z A. i M. słuchać Toma (który ma paskudnie amerykańską manierę) to jak słuchać poezji...
Miałem wspomnieć o wczorajszym Słowie. Paralityk, wstać nie może, znaczy chory, ale i Szabat nie pozwala wziąć łoża i chodzić. Czasem religia nie pozwala wstać i iść. Czasem staje się jakimś ciężarem, więzieniem, zborem nakazów i zakazów, statutem, regulaminem, dyscypliną... Prawdziwa Religia (w Duchu i Prawdzie) pozwala wstać i iść. Bo Prawdziwa Religia to Spotkanie Osób. Bo Prawdziwa Religia to Jezus Chrystus.
Pytanie do przemyślenia: Kogo spotykam w moim życiu religijnym - Jego czy religię? Kogo spotykam w mojej duchowości - Jego czy ideę? Kogo spotykam w mojej modlitwie - Jego czy modlitwę?
India Boys:

Zresztą o tej porze został tu tylko Michel. Mówi, że jutro skończy pisać swoją pracę zHistorii NT. Trochę mu zazdroszczę - ja jestem mniej więcej w połowie.
System, który wymyślił Pino jest genialny. Najpierw miałem prezentację o Esseńczykach, potem przy pisaniu pracy wskazał mi na związki Qumran i NT, sam zawęziłem to do Corpus Paulinum, a teraz piszę o Liście do Efezjan. W sumie, jakby się tak zagłębić, to praca mogłaby dotyczyć tylko fragmentu Ef 5, 3-17. Wow!
Dobra, Manoj (czyt. Manocz) i Antonny (podobno na imię ma Tony-Dash) są z Indii. Oczywiście w Idiach, co 30 km jest inny język i jak się jedzie pociągiem (który może mieć wypadek) przez cały kraj, to na końcu jest wręcz inny kontynent. Tak różnice między regionami swojego państwa opisują sami ówbylcy...
Antonny i Manoj...
Przez pewien czas miałem problemy z ich odróżnieniem. Dziś się z tego śmieję, ale jeszcze kilka tygodni temu to był dla mnie problem.
Chłopaki mówią po angielsku rewelacyjnie, ale akcent mają paskudnie indyjski. Teraz już jest w porządku, przyzwyczaiłem się, ale na początku nie mogłem się przebić przez barierę Hindu-English. Zresztą nie tylko ja, chociaż stali mieszkańcy domu mają na codzień brata Agnello, który takim językiem się posługuje. Ale w porównaniu z A. i M. słuchać Toma (który ma paskudnie amerykańską manierę) to jak słuchać poezji...
Miałem wspomnieć o wczorajszym Słowie. Paralityk, wstać nie może, znaczy chory, ale i Szabat nie pozwala wziąć łoża i chodzić. Czasem religia nie pozwala wstać i iść. Czasem staje się jakimś ciężarem, więzieniem, zborem nakazów i zakazów, statutem, regulaminem, dyscypliną... Prawdziwa Religia (w Duchu i Prawdzie) pozwala wstać i iść. Bo Prawdziwa Religia to Spotkanie Osób. Bo Prawdziwa Religia to Jezus Chrystus.
Pytanie do przemyślenia: Kogo spotykam w moim życiu religijnym - Jego czy religię? Kogo spotykam w mojej duchowości - Jego czy ideę? Kogo spotykam w mojej modlitwie - Jego czy modlitwę?
India Boys:

wtorek, 6. grudnia 2005
piotr, 01:08h
Miało być o chłopakach z Indii, ale późno się zrobiło.
Wszystko przez to, że z Alexiusem robiliśmy malutkie paczuszki dla mieszkańców domu - cukierek, mała pachnąca świeczuszka i tekst z wizerunkiem św. Mikołaja (biskupa- nie krasnala). Do świeczki cytat z Biblii na temat światła i paczuszki gotowe...
Za to północ też gotowa, a jutro Bar-Kol rano, Breuer po południu i nauka, nauka, nauka...
Żebym nie zapomniał jutro wpisu o "Indianach" i krótkiego tekstu o dzisiejszym Słowie, który mi chodzi po głowie...
Wszystko przez to, że z Alexiusem robiliśmy malutkie paczuszki dla mieszkańców domu - cukierek, mała pachnąca świeczuszka i tekst z wizerunkiem św. Mikołaja (biskupa- nie krasnala). Do świeczki cytat z Biblii na temat światła i paczuszki gotowe...
Za to północ też gotowa, a jutro Bar-Kol rano, Breuer po południu i nauka, nauka, nauka...
Żebym nie zapomniał jutro wpisu o "Indianach" i krótkiego tekstu o dzisiejszym Słowie, który mi chodzi po głowie...
poniedzia?ek, 5. grudnia 2005
piotr, 00:53h
Muzeum, do ktrego się wybraliśmy było zamknięte. To jakiś żart - mają zamknięte w piątki, soboty i niedziele. To kto im tu przyjdzie?
Po drugiej stronie parkingu było inne muzeum, to poszliśmy i nawet mile byłem zaskoczony, bo sporo ciekawych rzeczy mieli. Ale to jednak nie było Sanktuarium Księgi, do którego się wybieraliśmy...
Moja praca z historii NT nabiera tempa - dziś trzy stronniczki przybyło, jak jutro dobrze pójdzie, to następne trzy się urodzą...
Pogoda ciągle wspaniała, choć tubylcy zaczynają coś mruczeć, że czemu deszczu nie ma? Mi tam nie przeszkadza, że ciepło i sucho, ale oni pewnie wiedzą, co jest potrzebne...
Kurcze, wyrwałem kabel od jarzeniówki przed chwilą, niechcący, ale co z tego, jak nie działa. Muszę jutro kogoś poprosić o naprawę. Jak tu życ bez światła nad biurkiem?
Ok, za 10 min. będzie jutro. Spadam, bo jutro (ale nie za 10 min.) trzeba znowu ołów (albo klej) do łokci i siedzenia zamontować i przysiąść i swoje odsiedzieć...
Muszę w końcu resztę ekipy przedstawić. Jutro chłopaki z Indii...
Po drugiej stronie parkingu było inne muzeum, to poszliśmy i nawet mile byłem zaskoczony, bo sporo ciekawych rzeczy mieli. Ale to jednak nie było Sanktuarium Księgi, do którego się wybieraliśmy...
Moja praca z historii NT nabiera tempa - dziś trzy stronniczki przybyło, jak jutro dobrze pójdzie, to następne trzy się urodzą...
Pogoda ciągle wspaniała, choć tubylcy zaczynają coś mruczeć, że czemu deszczu nie ma? Mi tam nie przeszkadza, że ciepło i sucho, ale oni pewnie wiedzą, co jest potrzebne...
Kurcze, wyrwałem kabel od jarzeniówki przed chwilą, niechcący, ale co z tego, jak nie działa. Muszę jutro kogoś poprosić o naprawę. Jak tu życ bez światła nad biurkiem?
Ok, za 10 min. będzie jutro. Spadam, bo jutro (ale nie za 10 min.) trzeba znowu ołów (albo klej) do łokci i siedzenia zamontować i przysiąść i swoje odsiedzieć...
Muszę w końcu resztę ekipy przedstawić. Jutro chłopaki z Indii...
niedziela, 4. grudnia 2005
Another day in the library...
piotr, 00:35h
Doszedłem do wniosku, że niektóre artykuły biblijne są jak kijanki: mają wieeelką głowę i malutki ogon. Człowiek czyta i czyta, co inni powiedzieli na ten temat i na końcu dowiaduje się, co autor chce dodać (zazwyczaj niewiele).
Kardynał wrócił z Rzymu...
Muszę jeszcze przeczytać o różnicach między testem Abrahama i Joba jakiejś Sary Japhet. Mam nadzieję, że jako kobieta, odejdzie od stylu prezentowanego przez autorów (facetów), których dziś czytałem i zachwyci mnie treścią i formą. A jak nie, to niech chociaż mnie szybko uśpi.
Pogoda ciągle nas rozpieszcza...
Łaziliśmy z Alexiusem, jak przysłowiowe głupki po arabskiej części miasta (żydowskie sklepy nieczynne z powodu Szabatu) szukając świeczek do wieńca adwentowego, których nigdzie nie było. Ale widziałem za to fajnego wielbłąda przy Jaffa Gate. Siedziało na nim dwoje małych dzieci i darło się ze strachu. A obok tatuś (albo mąż mamusi) robił zdjęcia i dobrą minę do złej gry.
Na Uczelni jest konkurs fotograficzny "Jerozolima oczami studenta". Pożyczyłbym od Giovanniego aparat i wyszedł na spacer, ale nie ma kiedy...
Jutro o prasowaniu ścieżek...
W sumie, niektóre kazania też są jak kijanki.
Kardynał wrócił z Rzymu...
Muszę jeszcze przeczytać o różnicach między testem Abrahama i Joba jakiejś Sary Japhet. Mam nadzieję, że jako kobieta, odejdzie od stylu prezentowanego przez autorów (facetów), których dziś czytałem i zachwyci mnie treścią i formą. A jak nie, to niech chociaż mnie szybko uśpi.
Pogoda ciągle nas rozpieszcza...
Łaziliśmy z Alexiusem, jak przysłowiowe głupki po arabskiej części miasta (żydowskie sklepy nieczynne z powodu Szabatu) szukając świeczek do wieńca adwentowego, których nigdzie nie było. Ale widziałem za to fajnego wielbłąda przy Jaffa Gate. Siedziało na nim dwoje małych dzieci i darło się ze strachu. A obok tatuś (albo mąż mamusi) robił zdjęcia i dobrą minę do złej gry.
Na Uczelni jest konkurs fotograficzny "Jerozolima oczami studenta". Pożyczyłbym od Giovanniego aparat i wyszedł na spacer, ale nie ma kiedy...
Jutro o prasowaniu ścieżek...
W sumie, niektóre kazania też są jak kijanki.
pi?tek, 2. grudnia 2005
I od początku...
piotr, 23:23h
Utknąłem z pracą z Historii NT.
Raczej zaczynam ją od nowaz nowym tematem: "Paul and DSS".
I hate such moments...
Byłem na wykładzie prof. Zakovitcha o wewnątrz-biblijnej interpretacji. Współorganizatorem był nasz Instytut, więc poszedłem i przedrzemałem niestety sporą część, chociaż naprawdę mi się podobało. W wielu miejscach Biblia interpretuje sie sama.
Niestety, z fizjologią ciężko wygrać. Tobias z Alexiusem śmiali się, że na szczęście nie chrapałem, jak zazwyczaj...
Niestety język wykładu był prawdopodobnie nieco zbyt hermetyczny i przez to niezrozumiały dla popularnego kręgu odbiorców. Tom, który musiał wyjść wcześniej spotkał studenta, który też wyszedł i który zapytał go: "Did you understand anything?" Słysząc twierdzącą odpowiedź Toma, stwierdził tylko: "I understood as much as nothing".
Dla Toma był to znak, że dystans między ludźmi zajmującymi się Biblią troszkę bardziej poważnie, a przeciętnymi czytelnikami Księgi jest już bardzo duży. Ale czy to wina naukowców, czy raczej nieznajomości podstawwiedzy biblijnej wśród rzesz NIECZYTAJĄCYCH.
Może to dobry moment na dcyzję: Adwent - kawałek Słowa na każdy dzień.
"W tej piosence jest ciągle zima" nuci AMJ, a u mnie za oknem ciągle lato...
Raczej zaczynam ją od nowaz nowym tematem: "Paul and DSS".
I hate such moments...
Byłem na wykładzie prof. Zakovitcha o wewnątrz-biblijnej interpretacji. Współorganizatorem był nasz Instytut, więc poszedłem i przedrzemałem niestety sporą część, chociaż naprawdę mi się podobało. W wielu miejscach Biblia interpretuje sie sama.
Niestety, z fizjologią ciężko wygrać. Tobias z Alexiusem śmiali się, że na szczęście nie chrapałem, jak zazwyczaj...
Niestety język wykładu był prawdopodobnie nieco zbyt hermetyczny i przez to niezrozumiały dla popularnego kręgu odbiorców. Tom, który musiał wyjść wcześniej spotkał studenta, który też wyszedł i który zapytał go: "Did you understand anything?" Słysząc twierdzącą odpowiedź Toma, stwierdził tylko: "I understood as much as nothing".
Dla Toma był to znak, że dystans między ludźmi zajmującymi się Biblią troszkę bardziej poważnie, a przeciętnymi czytelnikami Księgi jest już bardzo duży. Ale czy to wina naukowców, czy raczej nieznajomości podstawwiedzy biblijnej wśród rzesz NIECZYTAJĄCYCH.
Może to dobry moment na dcyzję: Adwent - kawałek Słowa na każdy dzień.
"W tej piosence jest ciągle zima" nuci AMJ, a u mnie za oknem ciągle lato...
czwartek, 1. grudnia 2005
piotr, 00:03h
Mimo słonecznej pogody (+25) i siesty w uczelnianym amfiteatrze (Tobias twierdzi, że chrapałem jak niedźwiedź) padam na twarz...
A w paczce z Rzymu (oprócz wielu atrakcji) koszulka z napisem: POLSKA, 5 numerów Tygodnika Powszechnego i nowa Anna Maria Jopek...
Dzięki...
A w paczce z Rzymu (oprócz wielu atrakcji) koszulka z napisem: POLSKA, 5 numerów Tygodnika Powszechnego i nowa Anna Maria Jopek...
Dzięki...
... older stories