Czytam sobie i tłumaczę na polski...
piotr, 14:51h
"Niech ktoś zatrzyma wojenne szaleństwo Izraela w Gazie"
Gideon Levy, Korespondent dziennika Haaretz
Ktoś musi zatrzymać to wojenne szaleństwo. Natychmiast. Może się wydawać, że mimo iż gabinet nie zadecydował jeszcze o rozpoczęciu “trzeciej fazy” wojny, ale Amos Gilad negocjuje w Kairze zawieszenie broni i koniec walk jest bliski – to złudzenie.
Ulice Gazy w czwartek wyglądały jak pola śmierci w samym środku „trzeciej fazy” albo gorzej. Izrael arogancko ignoruje rezolucję Rady Bezpieczeństwa wzywającą do zaprzestania ognia i bombarduje obiekty ONZ w Gazie, niejako pokazując swoje prawdziwe uczucia wobec tej organizacji. Pomoc humanitarna dla mieszkańców Gazy stoi w ogniu płonących magazynów. Gruby, czarny dym wznosi się z palących się worków z mąką i rezerw paliwowych w pobliżu, zakrywając całkowicie ulice. Ludzie biegają w panice tam i z powrotem, trzymając w rękach dzieci i walizki, bezbronni wobec wybuchów wokoło. Nikt nie spieszy z pomocą kanałami dyplomatycznymi, nieszczęśnikom nie mającym nawet dokąd uciekać.
Garstka dzinnikarzy próbujących, mimo całkowitej blokady mediów przez Izrael, relacjonować bieżące wydarzenia jest w niebezpieczeństwie. Izraelskie oddziały zbombardowały w czwartek budynek, wktórym znajdowali się przedstawiciele środków masowego przekazu, więc ci siedzą teraz stłoczeni w jednym biurze, tak samo przestraszeni i sterroryzowani, jak inni mieszkańcy spalonego miasta. Arabski korespondent BBC, wściekły i zaniepokojony, przysięga, że nikt nie strzelał ani z budynku, ani z jego okolicy. W tym samym czasie w naszych studiach telewizyjnych dominuje radość.
Czy ta wojna ma „walor poprawczy” pyta Rafi Reshef, który wydaje się jakoś diabolicznie zadowolonym z przebiegu walk. Minister Infrastruktury Benjamin Ben Eliezer mówi mu, że IDF* i IAF** osiągnęły "wielkie sukcesy". Nikt, oczywiście nie pyta, co jest tak wielkiego w tych sukcesach oprócz zabijania, zniszczenia i tysięcy ofiar w Gazie oraz rakiet wciąż spadających na Beer Sheva – zaprzeczającym dialektyce „sukcesu”.
W lobby luksusowego hotelu, na tle horroru z Gazy, Minister Spraw Zagranicznych Tzipi Livini wyjaśnia, z niemożliwą do zaakceptowania arogancją, że zawieszenie ognia nastąpi, „kiedy Izrael o tym zadecyduje” na podstawie „oceny sytuacji”.
Sekretarz Generalny ONZ Ban Ki-moon, stojąc obok, wbrew protokołowi, z niespotykanym dla niego wigorem oskarża Izrael o atak na budynek ONZ.
Oto jak wygląda Izrael w oczach reszty świata – jego czołgi palą ulice Gazy; zabitych niepotrzebnie ludzi jest wciąż coraz więcej, liczba uchodźców sięga dziesiątek tysięcy; przerażająco wyniosła Minister Spraw Zagranicznych i rosnący szum potępienia i odrazy z całego świata. Niezależnie od tego, czy osiągnęliśmy coś w tej wojnie, czy nie, teraz przemawiają już tylko żądza krwi i chęć zemsty wraz z desperackim oczekiwaniem na “zwycięskie uderzenie” w plecy setek i tysięcy nędznych cywilów – coś, czego nie da się nigdy osiągnąć, nawet zabijając 100 liderów Hamasu, jak to miało miejsce w czwartek.
Wszyscy, którzy popierali tę wojnę i ci, którzy się jej od początku sprzeciwiali powinni zjednoczyć się w wołaniu: “Dosyć!”.
Tłum. własne.
* IDF - Israel Defense Forces
** IAF - Israel Air Force
Tego typu teksty publikuje w Haaretz jeden z dziennikarzy.
Jutro, dla odmiany "List otwarty do Gideona Levy'ego", zawierający polemikę z takim punktem widzenia.
Gideon Levy, Korespondent dziennika Haaretz
Ktoś musi zatrzymać to wojenne szaleństwo. Natychmiast. Może się wydawać, że mimo iż gabinet nie zadecydował jeszcze o rozpoczęciu “trzeciej fazy” wojny, ale Amos Gilad negocjuje w Kairze zawieszenie broni i koniec walk jest bliski – to złudzenie.
Ulice Gazy w czwartek wyglądały jak pola śmierci w samym środku „trzeciej fazy” albo gorzej. Izrael arogancko ignoruje rezolucję Rady Bezpieczeństwa wzywającą do zaprzestania ognia i bombarduje obiekty ONZ w Gazie, niejako pokazując swoje prawdziwe uczucia wobec tej organizacji. Pomoc humanitarna dla mieszkańców Gazy stoi w ogniu płonących magazynów. Gruby, czarny dym wznosi się z palących się worków z mąką i rezerw paliwowych w pobliżu, zakrywając całkowicie ulice. Ludzie biegają w panice tam i z powrotem, trzymając w rękach dzieci i walizki, bezbronni wobec wybuchów wokoło. Nikt nie spieszy z pomocą kanałami dyplomatycznymi, nieszczęśnikom nie mającym nawet dokąd uciekać.
Garstka dzinnikarzy próbujących, mimo całkowitej blokady mediów przez Izrael, relacjonować bieżące wydarzenia jest w niebezpieczeństwie. Izraelskie oddziały zbombardowały w czwartek budynek, wktórym znajdowali się przedstawiciele środków masowego przekazu, więc ci siedzą teraz stłoczeni w jednym biurze, tak samo przestraszeni i sterroryzowani, jak inni mieszkańcy spalonego miasta. Arabski korespondent BBC, wściekły i zaniepokojony, przysięga, że nikt nie strzelał ani z budynku, ani z jego okolicy. W tym samym czasie w naszych studiach telewizyjnych dominuje radość.
Czy ta wojna ma „walor poprawczy” pyta Rafi Reshef, który wydaje się jakoś diabolicznie zadowolonym z przebiegu walk. Minister Infrastruktury Benjamin Ben Eliezer mówi mu, że IDF* i IAF** osiągnęły "wielkie sukcesy". Nikt, oczywiście nie pyta, co jest tak wielkiego w tych sukcesach oprócz zabijania, zniszczenia i tysięcy ofiar w Gazie oraz rakiet wciąż spadających na Beer Sheva – zaprzeczającym dialektyce „sukcesu”.
W lobby luksusowego hotelu, na tle horroru z Gazy, Minister Spraw Zagranicznych Tzipi Livini wyjaśnia, z niemożliwą do zaakceptowania arogancją, że zawieszenie ognia nastąpi, „kiedy Izrael o tym zadecyduje” na podstawie „oceny sytuacji”.
Sekretarz Generalny ONZ Ban Ki-moon, stojąc obok, wbrew protokołowi, z niespotykanym dla niego wigorem oskarża Izrael o atak na budynek ONZ.
Oto jak wygląda Izrael w oczach reszty świata – jego czołgi palą ulice Gazy; zabitych niepotrzebnie ludzi jest wciąż coraz więcej, liczba uchodźców sięga dziesiątek tysięcy; przerażająco wyniosła Minister Spraw Zagranicznych i rosnący szum potępienia i odrazy z całego świata. Niezależnie od tego, czy osiągnęliśmy coś w tej wojnie, czy nie, teraz przemawiają już tylko żądza krwi i chęć zemsty wraz z desperackim oczekiwaniem na “zwycięskie uderzenie” w plecy setek i tysięcy nędznych cywilów – coś, czego nie da się nigdy osiągnąć, nawet zabijając 100 liderów Hamasu, jak to miało miejsce w czwartek.
Wszyscy, którzy popierali tę wojnę i ci, którzy się jej od początku sprzeciwiali powinni zjednoczyć się w wołaniu: “Dosyć!”.
Tłum. własne.
* IDF - Israel Defense Forces
** IAF - Israel Air Force
Tego typu teksty publikuje w Haaretz jeden z dziennikarzy.
Jutro, dla odmiany "List otwarty do Gideona Levy'ego", zawierający polemikę z takim punktem widzenia.
monika sen,
So, 17. sty. 2009, 21:11
Dużo informacji, ale widzę, że
niestety same złe...
W tym wszystkim nie ma "CIĘ"...
Chociaż z drugiej strony
zaangażowany uczuciowo-czemu-
bo jesteś tam..............
niestety same złe...
W tym wszystkim nie ma "CIĘ"...
Chociaż z drugiej strony
zaangażowany uczuciowo-czemu-
bo jesteś tam..............