czwartek, 14. pa?dziernika 2004
Dzisiaj na korytarzu natknąłem się na trola McMahona.
-I co, zdecydowałeś się na hebrajski u mnie - spytał, po włosku tym razem.
-Myślałem o tym, ale kolidowałoby w planie z greckim, którego chcę się uczyć po włosku.
Odbąknął coś w stylu: "Oh, szkoda", czy też "Żałuj" i oddalił się ze swoim podręcznikiem, z którym się nie rozstaje (pewnie z nim śpi).
Za to dziadek Ploz (mam z nim hebrajski) zdawał się być nieco rozkojarzony na lekcji.
-Co my tu mamy mieć? Hebrajski?
Szybko jednak okazało się, że żartował, bo na pierwszej lekcji zrobił tyle, że starczyłoby na 2 tygodnie. Potem pozadawał do domu i zaprosił na następną lekcję pojutrze (czwartki i niedziele są wolne).
Polacy wygrali mecz, chociaż widziałem tylko 2 połowę, ale w pierwszej 0:0, a w drugiej 5 bramek. Miałem nosa...

Von piotr um 01:29h| 5 Kommentare |Skomentuj ->comment