wtorek, 2. listopada 2004
Miało być nastrojowo i pięknie i melancholijnie...
Nie było.
Najpierw ciągła świadomość, że na Biblicum nie ma Świąt i każdy dzień trzeba wykorzystać na powtórzenie chociaż kawałka materiału. Inaczej łatwo można wypaść z tego pociągu.
Potem pogoda - absolutnie nielistopadowa: 27 st. w dzień, 23 wieczorem.
Cmentarz, na który się wybrałem po kolacji - otwarty tylko do 17.00.
Eva Cassidy zaśpiewała: "I miss you most of all, when autumn leaves start to fall..." a tu liście jeszcze nie zaczęły spadać.
Wszystko bez klimatu, do którego się przyzwyczaiłem.
Lubiłem wieczorem pospacerować po rozświetlonym malutkimi płomyczkami cmentarzu. Nuciłem sobie "Autumn leaves" i szczelniej opatulając się szalikiem wspominałem wszystkich, którzy są już po drugiej stronie...
Dziękowałem, że byli, że każdy z nich zostawił w moim życiu ślad, czasem większy, często mały...
Myślałem o dniu, kiedy sam wsiądę do "pociągu na tamten brzeg" (znów Eva Cassidy) i o momencie, w którym u kolan Mistrza spotkamy się wszyscy...

Mój ulubiony fragment o śmierci w Biblii:
Zaćmi się słońce i światło,
i księżyc, i gwiazdy,
i chmury powrócą po deszczu;
trząść się będą stróże domu,
i uginać się będą silni mężowie,
i będą ustawały kobiety mielące, bo ich ubędzie,
i zaćmią się patrzące w oknach;
i zamkną się drzwi na ulicę,
podczas gdy łoskot młyna przycichnie
i podniesie się do głosu ptaka,
i wszystkie śpiewy przymilkną;
odczuwać się nawet będzie lęk przed wyżyną
i strach na drodze;
i drzewo migdałowe zakwitnie,
i ociężałą stanie się szarańcza,
i pękać będą kapary;
bo zdążać będzie człowiek do swego wiecznego domu
i kręcić się już będą po ulicy płaczki;
przerwie się srebrny sznur
i stłucze się czara złota,
i dzban się rozbije u źródła,
i w studnię kołowrót złamany wpadnie;
i wróci się proch do ziemi, tak jak nią był,
a duch powróci do Boga, który go dał.
Koh 12, 2-7

Von piotr um 22:14h| 4 Kommentare |Skomentuj ->comment