pi?tek, 8. pa?dziernika 2004
Wczoraj mieliśmy Dzień Skupienia. Właściwa nazwa powinna brzmieć: Wieczór Skupienia. Były wspólne Nieszpory, potem konferencja Ojca Jezuity (niestety, z powodów obiektywnych, przysnąłem pod koniec), godzina adoracji, Apel i "milczący" wieczór. "Milczący", bo Artur zastrzegł, że chce cały ten czas poświęcić na skupienie, więc go nie niepokoiłem. W ten sposób każdy z nas spędził te godziny w samotności. Potrzeba czasem takich chwil, by nie zapomnieć, że modlitwa smakuje. Co jakiś czas lubię zatrzymać się w poszukiwaniu tożsamości. Raczej w ponownym odkryciu tożsamości. Dziś wspomniałem Arturowi, że podczas ostatniego roku, najwięcej Pana Boga znajdowałem w duszpasterstwie (co chyba jakoś widać było na tym blogu). Niestety, przez kilka najbliższych lat moje duszpasterstwo zmieni się w studiowanie, moja salka katechetyczna w bibliotekę, moi parafianie w kolegów z ławki, moja młodzież w egzaminy, mój konfesjonał w biurko...
Pomyślałem o tym przy okazji zapisywania się na uczelni. Kilka godzin temu przyjęli mnie w poczet studentów. Nie było to trudne, wystarczy mieć tytuł magistra teologii, list polecający od biskupa, zaświadczenie o znajomości języka łacińskiego w stopniu dobrym, takie samo zaświadczenie o znajomości języka włoskiego, zapłacić 1002 Euro za I semestr i... jeszcze tylko rok propedeutyczny kończący się egzaminami z jęz. greckiego i hebrajskiego, zaliczenie dwóch egzaminów z języków nowożytnych i egzaminu z wiedzy biblijnej (wg podanych tez) i będę mógł zacząć studiowanie. Za rok o tej porze (miejmy nadzieję).

Von piotr um 17:58h| 6 Kommentare |Skomentuj ->comment