sobota, 16. pa?dziernika 2004
No i się doigrałem. Zamiast jak Pan Bóg przykazał, zasiąść do nauki i nie wstawać przez kilka godzin, przyjąłem zaproszenie na koncert w Watykanie. Okazja: 26 rocznica papieżowania Jana Pawła II. Było pięknie. Poznałem Cecilię (pani w średnim wieku) z Meksyku, która nie mówi w żadnym cywilizowanym języku (cywilizowany=taki, w którym ja potrafię się porozumiewać), bo posługuje się hiszpańskim i francuskim. Na szczęście hiszpański i włoski są podobne, więc jakoś się dogadaliśmy. Spotkaliśmy się jeszcze przed Placem Św. Piotra, a w sumie siedzieliśmu obok siebie w Auli Pawła VI. Ciekawa osoba... Koncert był niezły, bo to Armia Rosyjska (chór i orkiestra) przybliżała kulturę swojego kraju. A teraz myślę, co zrobię na jutrzejszym teście z greckiego, bo w soboty też mam zajęcia, a test z greckiego jest codziennie. Będzie trzeba przełknąć gorzką pigułkę porażki. Trochę wstyd, bo profesor to człowiek z mojej części Polski (nie tam, gdzie się rodziłem, ale tam, gdzie narodziło się moje kapłaństwo). Cóż, jeszcze trochę godzin jest, może coś nadrobię. Ktoś powiedział: "Sztuka wymaga poświęceń". Dziś ofiarą sztuki padła Greka NT...

Von piotr um 01:44h| 3 Kommentare |Skomentuj ->comment