wtorek, 12. pa?dziernika 2004
Ostatni dzień wakacji.
Dziś Mszą Św. zainaugurowaliśmy Rok Akademicki 2004/05 na Biblicum. Kolor szat liturgicznych czerwony, bo formularz o Duchu Św., ale złośliwi się śmiali, że to na cześć męczenników, którymi mamy się stać wkrótce...
Msza po włosku, części stałe po łacinie, 1 czytanie po hebrajsku, drugie i Ewangelia po grecku (tylko czemu Psalm po francusku?). Modlitwa wiernych w 10 językach (m.in. Swahili i Telugu), z których tylko te egzotyczne (w tym polski) były tłumaczone, hiszpańskiego, angielskiego, niemieckiego i francuskiego nikt nie tłumaczy, wychodząc z założenia, że wszyscy je rozumieją. Mam nadzieję, że Pan Bóg zrozumiał...
Na wykładzie inauguracyjnym usiadłem w ławce obok śmiesznego, małego, łysego trola. Siadam, a trol się obraca i mówi:
-Hi, I'm Don McMahon.
-Oh, that Mc Mahon?
-What do you mean with "that"?
-The famous one?
-Well, I'm teaching here.
-You became a legend.
-Ha, ha. No. Don't hear them! Will you be my new student?
-No, I'm sorry.
-Why?
No i co? Miałem mu powiedzieć: "Because, everybody says, you're crazy"?
Powiedziałem dyplomatycznie:
-Because of my english. I'd like to, but not yet. Maybe later...
Na szczęście zaczął się wykład Rektora i nie musiałem wyjaśniać, że wolę się uczyć hebrajskiego po włosku niż po angielsku, bo prof. Ploz jest łatwiejszy do zdania niż McMahon.
O McMahonie mówi się dużo dowcipów.
Np.: Co to jest "hapaxlegomen"?
-Jest to słowo, które występuje na świecie 5 razy: 1 raz w Biblii i 4 razy na testach u McMahona.

Po wykładzie inauguracyjnym łyk coli na dziedzińcu, kanapka ze szpinakiem, tuńczykiem albo z szynką (zależy, co się trafiło) i do domu. W drodze powrotnej jeszcze do księgarni po podręczniki (2 książki=80 Euro).

A Artur znów o 19.00 przyjedzie zmęczony jak kot wyprany w pralce automatycznej. No, ale ja za to od jutra zaczynam...

Von piotr um 17:03h| 5 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

poniedzia?ek, 11. pa?dziernika 2004
Świat jest mały...
W lutym byłem asystentem kościelnym (wolę tą nazwę od np. "prowadzący", bo przecież nie ja prowadziłem) weekendu skupienia dla Animatorów Muzycznych Domowego Kościoła (tzw. ORAR z nutką) w diecezji poznańskiej. Ponieważ były ferie, po zakończeniu jechałem do domu. Postanowiłem zahaczyć o Karpacz, gdzie kilku znajomych odpoczywało w górskiej chacie. Jechałem więc (jeszcze nieodżałowaną Czerwoną Strzałą-Nissanem), mniej więcej przez Wrocław (WrocLOVE, jak mówią niektórzy: http://love.sznurowadla.net/pl/wroclaw.php ). Zabrałem zatem ze sobą Elę, która miała z Wrocławia już blisko do Katowic. Trasa zatłoczona, godziny popołudniowo-wieczorne, mieliśmy więc dobry nastrój do rozmawiania. Poznałem trochę powołanie Eli, która jest w Istytucie Niepokalanej Matki Kościoła. Wyrosły z Ruchu Światło-Życie, wymodlony i założony przez Ojca Blachnickiego. Ciekawa sprawa.
Wczoraj byłem na kawie właśnie u Eli, która (jak się okazało) po powrocie ze Szwajcarii zamieszkała w Rzymie. A że Blachniczanki (jak pieszczotliwie nazywa się członkinie Instytutu) mają swoje mieszkanie właśnie u nas, okazało się, że świat jest mały.
Innym razem, pokazywałem Tomkowi w śpiewniku "Exsultate Deo" piosenki opracowane przez Elę (m.in. "Matko z Częstochowskiego wizerunku") i mówię mu, że to ta Ela, która pisze zawsze piosenkę roku, że mieszka u nas i że ją poznałem w Poznaniu, a on na to, że "to dobrze, bo musi jej powiedzieć o ubiegłorocznej piosence roku", która była według niego "przesadzona" (czyt. za trudna), za to dwa lata temu... Itd. Tomek wyrósł w Ruchu. Przeszedł całą formację od małego, teraz, po 3 latach na parafii zaczyna studia w Rzymie. Zanuciliśmy sobie "Non nascuntur sed fiunt Christiani" (też autorstwa Eli) i westchnęliśmy do Pana za INMK, Światło-Życie, o beatyfikację Ojca B. i w wielu innych intencjach...

Dziś mieliśmy spotkanie organizacyjne na Biblicum. Właściwie 1,5 godz. i wolne.

Artur do 18.00 ma dzisiaj zajęcia... Jutro też... I pojutrze...

My jutro inaugurujemy Rok Akademicki Mszą Św. i w środę się zacznie. Ale to już będzie inna historia...

Von piotr um 19:50h| 1 Kommentar |Skomentuj ->comment

 

pi?tek, 8. pa?dziernika 2004
Wczoraj mieliśmy Dzień Skupienia. Właściwa nazwa powinna brzmieć: Wieczór Skupienia. Były wspólne Nieszpory, potem konferencja Ojca Jezuity (niestety, z powodów obiektywnych, przysnąłem pod koniec), godzina adoracji, Apel i "milczący" wieczór. "Milczący", bo Artur zastrzegł, że chce cały ten czas poświęcić na skupienie, więc go nie niepokoiłem. W ten sposób każdy z nas spędził te godziny w samotności. Potrzeba czasem takich chwil, by nie zapomnieć, że modlitwa smakuje. Co jakiś czas lubię zatrzymać się w poszukiwaniu tożsamości. Raczej w ponownym odkryciu tożsamości. Dziś wspomniałem Arturowi, że podczas ostatniego roku, najwięcej Pana Boga znajdowałem w duszpasterstwie (co chyba jakoś widać było na tym blogu). Niestety, przez kilka najbliższych lat moje duszpasterstwo zmieni się w studiowanie, moja salka katechetyczna w bibliotekę, moi parafianie w kolegów z ławki, moja młodzież w egzaminy, mój konfesjonał w biurko...
Pomyślałem o tym przy okazji zapisywania się na uczelni. Kilka godzin temu przyjęli mnie w poczet studentów. Nie było to trudne, wystarczy mieć tytuł magistra teologii, list polecający od biskupa, zaświadczenie o znajomości języka łacińskiego w stopniu dobrym, takie samo zaświadczenie o znajomości języka włoskiego, zapłacić 1002 Euro za I semestr i... jeszcze tylko rok propedeutyczny kończący się egzaminami z jęz. greckiego i hebrajskiego, zaliczenie dwóch egzaminów z języków nowożytnych i egzaminu z wiedzy biblijnej (wg podanych tez) i będę mógł zacząć studiowanie. Za rok o tej porze (miejmy nadzieję).

Von piotr um 17:58h| 6 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

czwartek, 7. pa?dziernika 2004
Goście poszli, Artur myje szklanki (albo raczej czeka, aż mu pomogę), ja muszę się wykąpać, bo w piłkę grałem. Jadąc na boisko (autobusem i potem tramwajem) spotkaliśmy pewną znaną polską aktorkę. Myślałem, że do Rzymu po buty przyjechała, a ona o audiencji u papieża opowiadała. Miło. Potem się okazało, że mieszka w domu, który mieści się obok naszego boiska. Wtedy nawet Jacek postanowił pilnować się z używaniem słów uznanych powszechnie za wulgarne, co podczas gry w piłkę nie jest łatwe.
Żartowałem, zawsze się pilnujemy...

Von piotr um 01:33h| 2 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

Dostałem dziś wyniki testu (27 na 30) i zdałem egzamin ustny. Miałem temat terroryzm, Irak, Bush, Palestyna.Przede mną Jason dostał też ten temat. On jest bardzo pro-Bush, bo jako ksiądz wybiera Busha ze względy na jego poglądy pro-life i pro-family. Ja opowiadałem raczej o polskich żołnierzach. Niektórzy nawet nie wiedzieli, że mamy wojsko w Iraku...
Wracając, wyjątkowo postanowiłem jechać metrem, wiedząc, że autobus trafi na korki. Na jednej ze stacji (Termini) pociąg stał dłużej niż zwykle. Drzwi zamykały się i otwierały kilka razy. Wreszcie, na następnej stacji po kilku minutach postoju i niespokojnych spojrzeń pasażerów, kobiecy głos oznajmił, że należy wysiąść i czekać na wskazówki personelu. Zabrzmiało to dość poważnie. Ja odruchowo przypomniałem sobie wszystkie groźby wobec rządu i społeczeństwa włoskiego, tym bardziej, że byłem świeżo po dyskusji na temat zamachowców samobójców. Inni chyba też mieli podobne myśli, bo rozmowy ucichły, nastolaki przestały chichotać, nawet rosyjski akordeonista odłożył instrument. Na szczęście, po kilkunastu sekundach, okazało się, że pociąg jest zepsuty i za chwilę przyjedzie następny. Kiedy ten następny właśnie miał nadjechać, usłyszeliśmy informację, że jest przepełniony, ale bezpośrednio za nim jedzie kolejny, z większą ilością wolnych miejsc, w związku z czym "prosi się szanownych pasażerów o poczekanie na ten drugi". Kilka osób (w tym ja) uwierzyło zapewnieniom pani z głośnika i nie wsiadło. Przyjechał drugi pociąg i... jeśli ten pierwszy można nazwać pełnym ludzi, to ten drugi był megapełny. Wiem, z filozoficznego punktu widzenia to niemożliwe: jeśli coś jest pełne, to bardziej pełne być nie może. Jednak próbując dostać się do wagonika wcale nie myślałem o filozofii. Następnym razem nie pojadę metrem, tylko autobusem i pewnie, znając moje szczęście, postoję godzinę w korku. Na szczęście kurs dobiega końca. W piątek dostanę certyfikat. Hurra!
Tymczasem idę na obiad, a potem cały dzień Artur będzie miał gości z okazji imienin.

Von piotr um 14:50h| 2 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

Imieniny zaspane miny...
W czasach seminaryjnych mieliśmy taki zwyczaj, że gdy ktoś z naszego rocznika obchodził imieniny, koledzy z roku musieli pierwsi złożyć mu życzenia. Odwiedzaliśmy solenizanta zazwyczaj ok. wpół do szóstej, żeby wypić kawę jeszcze przed porannymi modlitwami. Chcąc kontynuować ten piękny zwyczaj zjawiłem się u Artura o 5.00. Złożyłem życzenia i rozsiadłem się oczekując przyjęcia. Właśnie skończyliśmy pić kawkę i korzystając z tego, że Artur poszedł do łazienki, wpisuję ten krótki imieninowy tekst.
100 lat, 100 lat...

Von piotr um 07:58h| 3 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

wtorek, 5. pa?dziernika 2004
2 lata...

Siedzę właśnie u Artura (zawsze, kiedy coś robię na komputerze-jestem w jego pokoju). Obejrzeliśmy Wiadomości TVP (przez Internet). Artur prasuje i twierdzi, że lubi tę czynność. Tymczasem, na jego prośbę ostrzegam wszystkich, którzy za moim pośrednictwem próbują przekazać komuś jakąś korespondencję. Otóż, właśnie oddałem Arturowi kartkę (w zaklejonej kopercie), którą DWA LATA TEMU napisała mu pewna osoba. Nie mógł uwierzyć, a potem długo dochodził do siebie. Cóż, wiele razy już prawie mu przekazałem, już była w torbie, albo w samochodzie, czy w brewiarzu, ale zawsze zapominałem. Potem przeleżała przez okres ok. 1 roku u mnie w domu i wreszcie, z okazji wyjazdu, znalazłem ją gdzieś w szufladzie i mogłem (po prawie trzech miesiącach w Rzymie) mu dać.
Pomyślałem sobie, że byłoby chyba lepiej, gdyby treść tej kartki nie była w stylu: "Odpowiedz jak najszybciej, nie mogę dłużej czekać.", albo: "Przyjdź do mnie jutro, bo sobie coś zrobię.", czy: "Aby odebrać spadek wartości 1 000 000 $, zgłoś się w terminie 14 dni."

Jutro przewodniczę Mszy św. i chcąc przygotować wszystko odkryłem, że nie posiadamy w naszym Instytucie "Dodatku do Mszału" (jutrzejsze wspomnienie św. Faustyny jest tylko w tymże dodatku). Na szczęście mamy net. Ściągnąłem formularz, Kubuś wydrukował i wszystko gotowe...

W związku z pojutrzejszymi imieninami Artura, każdą ilość ciasta chętnie przyjmiemy...

Von piotr um 00:17h| 9 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

sobota, 2. pa?dziernika 2004
Bo góry (rzeczy) mogą ustąpić... Muszą!!!
Prasu, prasu...
Chociaż kilka rzeczy...

Jak pomyślę, że na górze już się suszy następna partia...

Latamy w kosmos, przeszczepiamy serce, osuszamy morza, nawadniamy pustynie, klonujemy owce, zabijamy zarazki ospy, porozumiewamy się na odległość, mamy wolne wybory i wolność słowa, modyfikujemy genetycznie marchew...

A na koszmar prasowania nie możemy nic poradzić...

Jak mawiał jeden niedoszły ksiądz:
"Celibat byłby do zniesienia, gdyby nie to prasowanie..."
Ehhhh...

Von piotr um 21:56h| 7 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

sobota, 2. pa?dziernika 2004
Mistyka Pontificio Istituto Biblico
Dzień poświęcony na wspomnienie Teresy od Dzieciątka Jezus (zwanej Małą) stał u mnie pod znakiem "przeżycia mistycznego". Otóż: BYŁEM NA BIBLICUM! Pierwszy raz w życiu przekroczyłem mury tej uczelni i nie mogłem się nie wzruszyć. Oczywiście, wszystko było bardzo zwyczajne: przykurzone ściany, normalne schody, sekretariat z przemiłym Carlo... Dla mnie to jednak był bardzo ważny moment w życiu. Ciągle nie mogę uwierzyć, że za niecałe dwa tygodnie rozpocznę studia na tej uczelni. Zawsze była dla mnie jakąś legendą. Zawsze jej nazwa budziła respekt. Ze swoistą "czcią" myślałęm o absolwentach (o profesorach, nawet myśleć nie śmiałem). A tu nagle, nie wiadomo jakim cudem, ja mam być studentem na BIBLICUM. Pewnie za jakiś czas się przyzwyczaję do tej myśli, pewnie spowszednieje mi uniwersytet, profesorowie, wykłady. Może będę się kiedyś śmiał z tego, że uważałem to miejsce za jakieś wyjątkowe. Na razie, jednak dreszcz mi po plecach przeszedł, gdy spojrzałem na drzwi do biblioteki. I chyba dobrze, że tak było...

Ten niepozorny budynek, to właśnie PIB. Pewnie będzie czas opisać bardziej szczegółowo tę instytucję...

Von piotr um 00:05h| 2 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

pi?tek, 1. pa?dziernika 2004
Kolejka
Żeby kupić bilet na cały rok (na wszystkie środki komunikacji miejskiej) trzeba było dziś zabrać zdjęcie, wypełnione podanie i zgłosić się do jednego z kilkunastu punktów obsługi klienta. Najbliższy taki punkt (patrząc z mojego mieszkania) mieści się na stacji metra, o miło dla ucha brzmiącej nazwie Lepanto. Stanęliśmy z Arturem w pięknej kolejce i... staliśmy tak 3 godziny i 15 minut!!! Oczywiście, sprawa załatwiona - bilety mamy. Wyglądają dość ładnie - karta z chipem i zdjęciem właściciela. Ale tyle czasu stać? To się w głowie (i w nogach) nie mieści. Najlepsze, że na kartce przyklejonej do okienka był napis, że zamykają o 19.00 i nie będą obsługiwać, nawet jeśli ktoś wcześniej stanął w kolejce. Byliśmy na miejscu o 15.20, więc na ten napis patrzyliśmy z uśmiechem. Niestety, ok. 18.00 zaczęliśmy się bać. Co chwilę przeliczałem ilość osób, mnożyłem przez 5 (tyle czasu trwa mniej więcej obsługa jednego klienta) i wychodziło mi, że możemy się jeszcze załapać. W pewnym momencie zażartowałem sobie do pani za mną, że z obliczeń wynika, iż będę ostatni. Trochę się zdenerwowała. Wraz z kilkoma innymi kobietani zaczęła głośno wyrażać swój niepokój, krytykując system sprzedaży biletów. Zażartowałem, że w razie czego, "podpalimy tę budę", ale wcale nie było mi do śmiechu. W końcu, gdy byliśmy już blisko i raczej pewni, że sprawę uda się załatwić, atmosfera się rozluźniła. Zartowaliśmy sobie, np. na pytanie pani z tyłu, "Czy coś tam się rusza?", odpowiedzieliśmy, że nie, bo właśnie zepsuła się "ta maszynka do skanowania zdjęć". Albo odwróciwszy się do tyłu, ze śmiertelnie poważną miną przekazywaliśmy wiadomość, że "Dzisiaj, wyjątkowo, muszą zamknąć o wpół do siódmej, czyli za 10 minut". Gdy w końcu dostałem swój bilet, pocałowałem go z prawdziwą radością (tym bardziej, że dostałem zniżkę z 230 na 150 Euro) i podziękowałem "współstaczkom" za, jak to określiłem: "Najmilszą taką długą kolejkę, w jakiej zdarzyło mi się brać udział", na co jedna z pań odrzekła: "Do zobaczenia w przyszłym roku o tej samej porze".
Nogi mi odpadają, ale mam bilet!!!

Von piotr um 00:58h| 3 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

czwartek, 30. wrze?nia 2004
Nogi mnie bolą. Artur już w łóżku, też go bolą nogi. Byliśmy zagrać w piłkę. Sztuczne oświetlenie i trawa, ładne boisko i dużo pięknych bramek. To znaczy, bramki dwie, ale goli dużo. Ja nie strzeliłem ani jednego, bo stałeem na bramce. Tylko na tej pozycji mogę udawać, że słowa: "piłka nożna w parktyce" nie brzmią dla mnie obco.
Wczoraj pewien dobry człowiek (ksiądz z Polski) kupił nam czwarty tom Brewiarza po włosku, więc Kompleta wczoraj i dziś już w tym języku była. Ten miły człowiek zakupił też nam po mszaliku z czytaniami na codzień, mam też wreszcie włoską Biblię. Ponieważ tenże fajny ksiądz jest w posiadaniu Biblii Hebrajskiej i Nowego Testamentu po grecku, których od czasów studenckich nie używa, obiecał mi je przysłać po powrocie do kraju. To radosne takie jest dla mnie (co za szyk zdania). Kończę, bo jutro mam test i pewnie słabo mi pójdzie, bo nie byłem dziś w szkole (na wagarach też nie byłem). Oprowadzaliśmy po Rzymie znajomych (m.in. tego miłego księdza - sprawcę radości posiadania potrzebnych książek).
Pan Bóg jednak dba o mnie...
Żeby jeszcze ktoś Lambdina (podręcznik do hebrajskiego) mi kupił...

Von piotr um 01:57h| 3 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

poniedzia?ek, 27. wrze?nia 2004
Jestem głodny...
Myślę sobie o jedzeniu...

"Spaghetti z tuńczykiem podaje się bez parmezanu, gdyż parmezan zabija smak tuńczyka i surowawych pomidorów."



Generalnie nazwy są angielskie, ale co tam...

Makarony w kilku postaciach:
Anchovy Pasta
Angel Hair Pasta with Tomatoes and
Feta Cheese
Asian Spaghetti
Baked Cavatelli
Baked Chicken Spaghetti
Baked Lasagna
Baked Macaroni and Brie
Baked Macaroni Western Style
Baked Orzo with Seafood and Feta
Baked Ravioli
Baked Ravioli and Cheese
Baked Spaghetti
Baked Spaghetti Pie
Baked Tomato Macaroni
Baked Tomato Pasta
Baked Ziti
Baked Ziti and Cheese
Basque Country-Style Spaghetti
Best Old Fashioned Egg Noodles
Bleu Cheese Pasta
Bloody Mary Shrimp and Pasta
Broccoli and Garlic Pasta
Cafeteria-Style Mac and Cheese
Cajun Chicken Lasagna
Cannelloni
Cappeli d'Angelo with Parmesan Sauce
Celebration Pasta
Cheddar Chicken Spaghetti with
Crumb Topping
Cheesy Florentine Bake
Cheesy Vegetable Lasagna
Chicken and Pasta Bake
Chicken Cashew Pasta
Chicken Noodle Dinner
Chicken Pasta Primavera
Chicken Pasta Rolls
Chicken Pot Pie Lasagna
Chicken Spaghetti I
Chicken Spaghetti II
Chicken Spaghetti III
Chicken Tetrazzini
Chili Pasta
Chili Twist
Chili-Ghetti
Chive Cheese Noodles
Cinnamon Beef Noodles
Citrus-Cherry Pork and Pasta
Clam Linguine
Classic Lasagna
Classic Wisconsin Macaroni and Cheese
Company Noodle Bake
Crabmeat Ravioli
Crawfish Tortellini
Creamy Artichoke Pasta
Creamy Bacon Pasta
Creamy Chicken and Penne
Creamy Fettuccine Alfredo I
Creamy Fettuccine Alfredo II
Creamy Pasta Primavera
Creamy Shrimp Pasta
Dr. Pepper Spaghetti Bake
Dracula's Revenge
Dreamy Spaghetti
Easy Does It Spaghetti
Easy Fettuccine
Easy Lasagna
Egg Noodles and Tuna
Eggplant Lasagna
Fajita Macaroni and Cheese
Family-Style Lasagna
Favorite Chicken Tetrazzini
Fettuccine al Pesto
Fettuccine Alfredo
Fettuccine Alfredo II
Fettuccine Florentine
Fettuccini Romano
Fettuccine with Avocado
Fideo I
Fideo II
Fiery Pork Spaghetti
Fragrant Noodles
Fried Italian Ravioli
Fried Macaroni and Cheese
Fried Ravioli with Quick Tomato Sauce
Garlic Ravioli
Garlic Shrimp with Noodles
Garlic Spaghetti
Gnocchi alla Romana
Gnocchi Verdi
Greek Spaghetti
Greek-Style Lasagna
Greek-Style Penne with Fresh Tomatoes,
Feta and Dill
Green Noodles
Green Noodles Baked with Two Cheeses
Green Onion Fideo
Hamburger Mac 'n' Cheese
Hells Canyon Pasta
Herbed Crabmeat Pasta
Hidden Valley Ranch Pasta Primavera
Homemade Noodles
Homemade Noodles II
Homemade Noodles with Poppy Seeds
Indiana Spaghetti
Italian Bake
Italian Beef Pasta
Jalapeno and Chicken Pasta Alfredo
Johnny Mazetti
Judy's Homemade Manicotti
Jumbo Pasta Shells with Cheese Filling
Lasagna Bolognese
Lasagna Olé
Lasagna Roll Ups
Layered Spaghetti Bake
Lazy Lasagna
Lemon Parmesan Linguine
Lemon Pasta with Chicken and Pine Nuts
Lemon Pepper Pasta
Linguine and Shrimp
Linguine with Artichoke Hearts
Linguine with Clam Sauce I
Linguine with Clam Sauce II
Linguine with Oysters
Linguine with Red Clam Sauce
Linguine with Red Cream Sauce
Mac 'n' Cheese
Macaroni and Cheese I
Macaroni and Cheese II
Macaroni and Cheese Fajita Bake
Macaroni Pie
Manicotti and Shells
Manicotti with Tomato Sauce
Mean Woman Pasta
Mexican Lasagna
Mexican Macaroni
Mexican Manicotti I
Mexican Manicotti II
Milanese Scampi Romano
Milano Shrimp Fettuccine
Million Dollar Spaghetti
Minestrone Pasta
Mom's Baked Macaroni and Cheese
More
Mostaccioli
Mule Driver's Spaghetti
Nacho Ravioli
Native American Ravioli
Noodles
Noodles Basilico
Noodles Romanoff
Old-Fashioned Egg Noodles
Olive Cheese Spaghetti
Original Ranch Ravioli
Paladin Blue Macaroni
Pantry Pasta Pasta Amaretto
Pasta and Burnt Butter Sauce
Pasta Fazool
Pasta Provencal
Pasta Rags and Salmon
Pasta San Guiseppi
Pasta Torte
Pasta Vegetable Bake
Pasta with Artichokes and Cheese
Pasta with Bleu Cheese
Pasta with Broccoli or Cauliflower
Pasta with Catfish and Artichokes
Pasta with Chicken and Creamy Basil Sauce
Pasta with Chicken, Sausages and Peppers
Pasta with Chunky Peppers
Pasta with Creamy Basil and Almond Sauce
Pasta with Creamy Zucchini Sauce
Pasta with Garlic
Pasta with Garlic and Oil
Pasta with Gazpacho Sauce
Pasta with Marinated Tomatoes
Pasta with Maytag Blue and Maytag
White Cheddar
Pasta with Mushrooms, Chianti Style
Pasta with Red Clam Sauce
Pasta with Red Pepper Sauce
Pasta with Sage Sauce
Pasta with Smoked Salmon
Pasta with Tequila Lime Cream Sauce
Pasta with Yogurt Sauce
Pastitsio
Penne from Heaven
Penne Vodka
Penne with Tomatoes
Pepperoni Alfredo
Pepperoni Cheese Ravioli
Peppery Portabellas with Pasta
Pesto Pasta
Pizza Lasagna
Pizza Macaroni
Pizza Spaghetti
Pizza Spaghetti Bake
Popeye Noodles
Portobello Ravioli with Basil Brown
Butter and Mizithra Cheese
Practically Effortless Lasagna
Quick Chili Lasagna
Quick Lasagna
Quick Vegetable Pasta
Ranch Noodles
Rancho Pasta
Ravioli
Ravioli Lasagna I
Ravioli Lasagna II
Ravioli Stroganoff
Ravioli with Artichoke Sauce
Ravioli with Tomato Gravy
Red Chili Fettuccini
Ricotta Lasagna Swirls
Rigatoni
Rigatoni Farina Style
Rigatoni with Tomatoes and Artichokes
Rio Grande Spaghetti
Rusty's Lasagna
Salmon and Pasta Primavera
Salmon Fettuccine
Santa Fe Chile Pepper Pasta
Santa Fe Pasta
Sausage Lasagna Wraps
Sausage Stuffed Manicotti
Sausage-Mostaccioli Bake
Scallops over Pasta
Scarpara Sauce with Pasta
Seafood Lasagna I
Seafood Lasagna II
Seafood Lasagna III
Seafood Linguini
Seafood Pasta Supreme
Shrimp and Mushroom Linguine
Shrimp Durango
Shrimp Spaghetti
Shrimp Spaghetti for Two
Skillet Lasagna
Skillet Mac 'n' Beef
Skillet Macaroni and Beef
Skillet Ravioli
Skillet Sketti
Smoked Sausage Lasagna
Snake Alley Noodles
Soubrette
Sour Cream Noodle Bake
Sour Cream Pasta
Southwestern Chicken Spaghetti
Southwestern Macaroni
Spaghetti alla Carbonara
Spaghetti Carbonara
Spaghetti I Remember
Spaghetti in Red Chile Sauce
Spaghetti Pork Bake
Spaghetti Primavera I
Spaghetti Primavera II
Spaghetti Toss
Spaghetti with Clam and Bacon Sauce
Spaghetti with Clam Sauce
Spaghetti with Red Clam Sauce
Spaghetti with Ripe Olive Clam Sauce
Spaghetti with Shrimp Sauce
Spaghetti with Stuffed Peppers
Spaghetti with Zucchini Sauce
Spaghettini
Spaghettini with Burnt Butter
Spanish Noodles
Spanish Noodles II
Special Linguine
Speedy Goulash
Spicy Chicken Lasagna
Spicy Lemon Pasta
Spinach Lasagna I
Spinach Lasagna II
Spinach Noodles
Spinach, Pesto and Cheese Lasagna
Square Spaghetti
Stuffed Jumbo Shells
Stuffed Shells
Stuffed Shells Formaggio
Sweet Pasta
Taco Lasagna I
Taco Lasagna II
Taco Shells
Taco Spaghetti
Taco Spaghetti Supreme
Taco Stuffed Shells
Three Cheese Chicken Bake
Three Cheese Lasagna
Three Cheese Manicotti
Tomato and Basil Fettuccini
Tomato Gravy over Rice
Tomato Mac 'n' Cheese
Tortellini
Tortellini Alfredo with Roasted Red Peppers
Tortellini in Parmesan Cheese Sauce
Tortellini with Sage Sauce
Tortiglioni with Spicy Sausage Sauce
Tuna and Mushroom Pasta
Tuna Italiano
Tuna Lasagna
Tuna Tetrazzini
Turketti
Turkey Tetrazzini I
Turkey Tetrazzini II
Vegetable Filled Manicotti
Vegetarian Italian Spaghetti
Vegetarian Lasagna
Wagon Wheels with Meat Sauce
World's Best Macaroni and Cheese
Zippy Zucchini Pasta

Jeszcze kilka sosów do makaronów:
After Work Spaghetti Sauce
Angelo's Basic Red Pasta Sauce
Artichoke Pasta Sauce
Basic Alfredo Sauce
Basic Marinara Sauce
Best Meat Sauce for Spaghetti
Blender Spaghetti Sauce
Bolognese Meat Sauce
Calamari Sauce
Chile Pepper Spaghetti Sauce
Cilantro Pesto
City Cafe Spaghetti Sauce
Country Gardens Pasta Sauce
Cranberry-Sauerkraut Meatballs
Creamy Marinated Artichoke
Pasta Sauce
Dalmatian Meatballs with Barbecue Sauce
Dried Tomato Pesto
Dried Tomato Spaghetti Sauce
Field Grade Spaghetti Sauce
Freezer Meatballs
Garlic Pork Spaghetti Sauce
Gincart's Spaghetti Sauce
Grandma Vinny's Sauce
Great Pretenders
Green Chile Pesto
Homemade Spaghetti Sauce
Iowa Spaghetti Sauce
Italian Gravy
Italian Meat Sauce
Italian Meatballs
Italian Red Sauce
Joy's Pesto
Lentil Spaghetti Sauce
Lisa's Red Pasta Sauce
Meagan's Pasketti Sauce Meatballs
Meatballs with Pineapple and Peppers
Neapolitan Spaghetti Sauce
Norma's Meatballs
Olive and Garlic Sauce
Olive Meatballs
Oregano Pesto
Papa Vento's Sugo and Meatballs
Pasta Gravy
Pepper Pesto
Pepperoni Chicken Pasta Sauce
Pesto
Pesto Genovese
Pesto Sauce
Pizza Meatballs
Pomodoro Sauce
Poor Man's Lobster Spaghetti Sauce
Porcupine Meatballs
Porcupines
Rusty's Meatballs
Rusty's Spaghetti Sauce
Sam's Red Pasta Sauce
Savory Spaghetti Sauce
Shelly's Personal Favorite Meatballs (T&T)
Shelly's Personal Favorite Pasta Sauce (Gravy)
Shrimp and Clam Sauce
Sicilian Sauce
Spaghetti Gravy
Spaghetti Sauce with Cinnamon
Spanish Sauce
Spicy Mini-Meatballs
Spinach Pesto
Taco Meatballs
Zucchini Pesto
Uncle Bill's Clam Sauce

Von piotr um 17:59h| 6 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

Do Muzeów Watykańskich dostać się dziś nie było łatwo. Gdy zobaczyliśmy kolejkę długości ok. 1 km, zrezygnowaliśmy i skierowaliśmy się ku Bazylice św. Piotra. Też nie był to pomysł najlepszy na spędzenie niedzielnego przedpołudnia, bo ludzi było mnóstwo. Na szczęście Tomek miał rewelacyjny przewodnik i wreszcie (po kilku, czy nawet kilunastu wizytach) mogliśmy zatrzymać się nad prawie każdym szczegółem, czytając o nim. Wszystkie rzeźby, mozaiki, kaplice, obrazy opisane doskonale. Spędziliśmy prawie trzy godziny w Bazylice, odnajdując szczegóły, których nawet nie spodziewaliśmy się zobaczyć. O dziwo, mimo tłumu, w kaplicy spowiedzi było pustawo. Mieliśmy z Tomkiem czas na przygotowanie do Sakramentu i Spowiedź (po polsku). Artur zaczekał na nas, modląc się, abyśmy jak najlepiej przeżyli ten czas. Nie opiszę, jak się czułem po spowiedzi. Kto chodzi, ten wie... Tak, tak, księża też się spowiadają...
Po wyjściu z Bazyliki akurat był Anioł Pański - transmija bezpośrednia z Castel Gandolfo. Obejrzeliśmy na telebimach.
Wieczorem poszliśmy na Nieszpory do Santa Maria in Trastevere. Wspólnota św. Idziego je prowadzi codziennie. Było, jak zwykle pięknie. A potem znajomy Artura - Massimiliano - zabrał nas na pizzę do lokalu, jakich w Polsce niewiele. Na niewielkiej powierzchni - mnóstwo stolików. Trzy poziomy na dół, papierowe obrusy. Ścisk, gorąco, pełno ludzi i wyśmienita pizza. Siedzieliśmy tam aż do tej pory. Piękna niedziela. A jutro znów do boju... (To tytuł książki A. Karpowa - tego szachisty, którą czytałem w dzieciństwie).
Jutro na kursie mam prezentację mojego kraju, miasta i osoby. Wszystko przygotowane, zdjęcia na płycie, jeszcze tylko kilka słów muszę w słowniku znaleźć. Jak po włosku się mówi "organy"? O najlepszych w Polsce (zaraz po oliwskich)będę opowiadał...

Von piotr um 02:00h| 5 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

sobota, 25. wrze?nia 2004
Przyszedł czas, żeby opowiedzieć o kursie językowym, na który obecnie uczęszczam. Zacznę od tego, że uczą dwie nauczycielki na raz. Jedna mówi, druga od razu zapisuje na tablicy. Dość wygodne to jest. Wyposażenie sali w środki audiowizualne - też jest w porządku. Komputer podłączony do videoskopu, nagłośnienie, te sprawy. Niestety, to koniec plusów. Metoda preferowana przez nasze nauczycielki mogłaby z powodzeniem nazywać się: "Nie mamy żadnego planu". Owszem, na każdą lekcję przynoszą kartki z ćwiczeniami, skserowane artykuły z gazet, codziennie jest długie i trudne dyktando, ale ciągle mam wrażenie, że każda lekcja jest jednostką, która powstaje dzień wcześniej, że nie ma planu ogólnego, programu gramatyki, którą chcemy przerobić. Nieważne. Za to ludzie są ciekawi. Oprócz mnie jest tylko jeszcze jeden Polak, reszta to obcokrajowcy różnego typu. Najlepszy kontakt mam z małym filipińczykiem (obywatel Stanów Zjednoczonych). Niepozorny, uśmiechnięty- okazało się, że jest księdzem. Father Jason- bo tak się do niego zwracam, ma jedną wadę (pewnie ma więcej): jak zacznie mówić po angielsku, nie może się przestawić na włoski. Ja mu ciągle przypominam, że mamy ćwiczyć mowę italijską, ale on, oczywiście wie, tylko: "Can't turn off".
Czasem (jak się pojawi) siedzi ze mną też Jean Pierre - seminarzysta z Haiti. Czarny - jak matka ziemia. Gdy się uśmiechnie, nie sposób też się nie uśmiechnąć. Padre, natomiast, pochodzi z Peru. Zanim został księdzem ukończył studia medyczne i kilka lat pracował jako lekarz. Potem "dopadło" go Powołanie do Kapłaństwa. Był na misjach w Wenezueli i Urugwaju, a teraz zacznie robić w Rzymie doktorat. Są jszcze dwaj Węgrzy z Transsylwanii - Drakule z pewnością, tylko czemu dwóch? Bernadette z Belgii, która mówi z francuskim akcentem (zawsze na ostatnią sylabę i to charakterystyczne "R"). Do tego chłopak z dziewczyną (nawet ładną) z Bejrutu - niestety ich imion nie da się zapamiętać, portugalczyk, rodzeństwo z Argentyny, Chilijka, Gość z Indii, Słowak, dwie Rosjanki z Petersburga (od trzech lat w Rzymie - mają mężów Włochów, kleryk z Rumunii. Chyba nikogo nie pominąłem. Na koniec zostawiłem Chorwata- kleryk, straszny cwaniak, ale bardzo sympatyczny. Dużo żartuje (najbardziej z nauczycielki, która jest z Sycylii), sam się śmieje ze swoich żartów najgłośniej, ale swoim śmiechem porywa innych. Aha, jeszcze Austriak - Thomas, powszechnie nazywany Bart, na cześć małego Simpsona. Naprawdę go przypomina. Ze swoimi półotwartymi ustami i powolną, głośną wymową z niemieckim akcentem rozbawia nas nieźle.
W sumie więc, niezła mieszanka. Jest o czym rozmawiać - szczególnie podczas przerw. Gdyby doliczyć jeszcze towarzystwo z innych grup, to by miejsca nie wystarczyło.
W piątek był test. Zrobiłem 28/38 pkt. Mogłoby być lepiej, ale trudne dały pytania. Następny test w przyszły piątek.
Tymczasem jutro wyjątkowa niedziela: wstęp do Muzeów Watykańskich będzie za darmo (normalnie z 10 Euro). Zaraz po Mszy i śniadaniu wybieramy się na ucztę historyczno-kulturalną.

Von piotr um 22:12h| 3 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

pi?tek, 24. wrze?nia 2004
Był wczoraj Olaf (przejazdem z Pizy do domu) i mówił, że na Campo di Fiori jeszcze kilka miesięcy temu stała tabliczka z wierszem Miłosza po polsku i po włosku. Niestety, komuś się spodobała - jakiemuś miłośnikowi poezji, zapewne - i znikła. Według Olafa, pani ambasador Suchocka już podjęła pewne kroki, aby tabliczka wróciła na swój plac. To chyba dobrze...
Wczoraj rano staliśmy z Arturem na przystanku i zobaczyliśmy człowieka z wełnianym SZALIKIEM na szyi. Było po 9 rano, temperatura grubo ponad 20 st. C.
W/g Artura: "Ok. 26".
Zrobił na nas wrażenie gość dbający o gardło w środku lata. No, może przesadziłem, lato zbliża się powoli do swego schyłku. Ludzie szaliki zaczynają nosić...

Von piotr um 01:13h| 3 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

?roda, 22. wrze?nia 2004
Moje ulubione miejsca (2)
Campo di Fiori

Zacznę od tego, że na poezji się nie znam, ale ten wiersz Miłosza chyba każdy pamięta. Odkąd zafascynowałem się fenomenem Campo di Fiori, próbuję to wszystko jakoś poukładać. Ale od początku. Pomijając wątek getta w Warszawie (niech nikt się nie waży pomijać cokolwiek na klasówce, czy maturze), postanowiłem zobaczyć miejsce, gdzie spalono Giordano Bruno. Stoi sobie na wysokim cokole zakapturzona postać a pod nią młodzi ludzie. Jedni umówili się na spotkanie, inni przysiedli na moment, znaczna część to stali bywalcy. Ja również sobie przychodzę i obserwuję. Znam już Jimmiego, czarnoskórego ciągle naćpanego kolesia, który po włosku umie tylko: "Hehe" i wyciąga plastikowy kubek w stronę pijących piwo, żeby dostać chociaż łyka. Rozpoznaję Ciotkę, jak ją na własny użytek nazwałem, która ma styl podobny do Jimmiego, z tą różnicą, że cośtam czasem mamrocze po włosku, no i ubiór ma, powiedzmy: "nieprzeciętny". Ekipa z psami, druga z bębnem - zawsze mają staff przy sobie. Długo mieszają z tytoniem, gniotą, kleją bibułkę, żeby się pozaciągać na spółkę.
Wokół wśród stolików elegancko ubrani turysci, kelner zwija się przynosząc kolejne danie, zabawiani przez mima, uliczny band jazzowy i magika z Turcji, zdają się nie widzieć świata innego niż ten ich. Trochę jak miłoszowi kupujący i sprzedający na targu Campo di Fiori każdego poranka, tonąc w tęczy zapachów, smaków i kolorów nie myślą o człowieku, który na tym miejscu zginął za wolność (czymkolwiek jest) wypowiedzi, swojego zdania, myśli. Dzisiaj wolności jest aż tak dużo, że świat nie widzi, jak na jego oczach wolność myli się młodym z samowolą. Jak staczają się przegrywając życie, bo "przecież im wolno". Historia zatoczyła jakieś koło. Tutaj, gdy siedzę pod pomnikiem widzę to wyraźnie. Kiedyś wolności brakowało i droga do niej wiodła czasem przez płomienie stosu, dziś jest jej tyle, że czasem nie ma o co oprzeć nogi, by nie wpaść w ogień samozniszczenia...

Von piotr um 17:58h| 2 Kommentare |Skomentuj ->comment

 

poniedzia?ek, 20. wrze?nia 2004
Ptaśki

Jak człowiek cierpi na brak słowa pisanego w ojczystym języku, to czyta, co mu w ręce wpadnie.
Musiałem ostatnio pożyczyć od Artura "11 minut" Coelho. Przeczytałem (jak zwykle u tego autora filozofia w wersji popkulturalnej) i znów cierpiałem na brak "literek". "Tygodnik Powszechny" przychodzi z opóźnieniem, zresztą nie zawsze mogę chwycić go jako pierwszy, czasem ktoś bywa szybszy, więc znowu zwróciłem się ku Arturowej półce. Tym razem to był "Ptasiek". Nie lubię Whartona, bo zawsze myślałem, że jego książki są dobre dla licealistów. Przyśniły mi się gołębie zaglądające do mojego okna, więc zacząłęm się przyglądać rzymskim gołębiom. Poza nimi wLaściwie nie ma tu ptaków. Czasem gdzieś na niebie mignie mewa, bardzo rzadko pojawi się wróbel. Gołębie są nieustannie karmione przez turystów, mimo to wyglądają na chude, zabiedzone - jakieś takie "wypłochy". Pewnego dnia, zupełnie przypadkowo, trafiłem na Piazza Navona w samo południe. Rzecz dość wyjątkowa, bo zazwyczaj wieczory są tu "interesujące". Malarze rozkładają swoje akwarelki z widoczkami, żonglerzy balansują na rowerach z fruwającymi wokół przedmiotami, Statua Wolności dziękuje a datki, etc. Kiedyś opiszę to szerzej... Tym razem słońce zagoniło amerykańskich turystów do małych połaci cienia przy budynkach, na placu było zdecydowanie mniej ludzi niż znałem z doświadczenia. Nie wiem, dlaczego, usiadłem na fontannie pełnej gołębi i zacząłem się im przyglądać. Ptaki zabawiały się w najlepsze. Grały w "Skocz i ochlap jak największą liczbę przedstawicieli twojego gatunku". Podlatywały odrobinę, żeby wylądować w wodzie. Pryskały, chlapały, polewały, furczały, machały mokrymi skrzydłami... Naprawdę zupełnie nie zwracały uwagi na szacowną,zabytkową fontannę, na dzwon z wieży kościoła, na mnie przyglądającego się. Po kilku minutach zabawa skończyła się i wszystkie zaczęły się wycierać. Stroszyły pióra, siadały na suchych częściach rzeźb. Kilka próbowało jeszcze się chlapać i wciągnąć do gry resztę, ale bezskutecznie. W końcu te również zrezygnowały, widząc, że większość ma dosyć. Pomyślałem sobie wtedy, że gdyby nie prosta, zwyczajna książeczka, którą czyta się chyba w szkole średniej, może mniej bym zwracał uwagę na ptaśki wokół mnie. Warto czasem coś lekkiego przeczytać...

Von piotr um 19:19h| 11 Kommentare |Skomentuj ->comment