piotr, 14:50h
Dostałem dziś wyniki testu (27 na 30) i zdałem egzamin ustny. Miałem temat terroryzm, Irak, Bush, Palestyna.Przede mną Jason dostał też ten temat. On jest bardzo pro-Bush, bo jako ksiądz wybiera Busha ze względy na jego poglądy pro-life i pro-family. Ja opowiadałem raczej o polskich żołnierzach. Niektórzy nawet nie wiedzieli, że mamy wojsko w Iraku...
Wracając, wyjątkowo postanowiłem jechać metrem, wiedząc, że autobus trafi na korki. Na jednej ze stacji (Termini) pociąg stał dłużej niż zwykle. Drzwi zamykały się i otwierały kilka razy. Wreszcie, na następnej stacji po kilku minutach postoju i niespokojnych spojrzeń pasażerów, kobiecy głos oznajmił, że należy wysiąść i czekać na wskazówki personelu. Zabrzmiało to dość poważnie. Ja odruchowo przypomniałem sobie wszystkie groźby wobec rządu i społeczeństwa włoskiego, tym bardziej, że byłem świeżo po dyskusji na temat zamachowców samobójców. Inni chyba też mieli podobne myśli, bo rozmowy ucichły, nastolaki przestały chichotać, nawet rosyjski akordeonista odłożył instrument. Na szczęście, po kilkunastu sekundach, okazało się, że pociąg jest zepsuty i za chwilę przyjedzie następny. Kiedy ten następny właśnie miał nadjechać, usłyszeliśmy informację, że jest przepełniony, ale bezpośrednio za nim jedzie kolejny, z większą ilością wolnych miejsc, w związku z czym "prosi się szanownych pasażerów o poczekanie na ten drugi". Kilka osób (w tym ja) uwierzyło zapewnieniom pani z głośnika i nie wsiadło. Przyjechał drugi pociąg i... jeśli ten pierwszy można nazwać pełnym ludzi, to ten drugi był megapełny. Wiem, z filozoficznego punktu widzenia to niemożliwe: jeśli coś jest pełne, to bardziej pełne być nie może. Jednak próbując dostać się do wagonika wcale nie myślałem o filozofii. Następnym razem nie pojadę metrem, tylko autobusem i pewnie, znając moje szczęście, postoję godzinę w korku. Na szczęście kurs dobiega końca. W piątek dostanę certyfikat. Hurra!
Tymczasem idę na obiad, a potem cały dzień Artur będzie miał gości z okazji imienin.
Wracając, wyjątkowo postanowiłem jechać metrem, wiedząc, że autobus trafi na korki. Na jednej ze stacji (Termini) pociąg stał dłużej niż zwykle. Drzwi zamykały się i otwierały kilka razy. Wreszcie, na następnej stacji po kilku minutach postoju i niespokojnych spojrzeń pasażerów, kobiecy głos oznajmił, że należy wysiąść i czekać na wskazówki personelu. Zabrzmiało to dość poważnie. Ja odruchowo przypomniałem sobie wszystkie groźby wobec rządu i społeczeństwa włoskiego, tym bardziej, że byłem świeżo po dyskusji na temat zamachowców samobójców. Inni chyba też mieli podobne myśli, bo rozmowy ucichły, nastolaki przestały chichotać, nawet rosyjski akordeonista odłożył instrument. Na szczęście, po kilkunastu sekundach, okazało się, że pociąg jest zepsuty i za chwilę przyjedzie następny. Kiedy ten następny właśnie miał nadjechać, usłyszeliśmy informację, że jest przepełniony, ale bezpośrednio za nim jedzie kolejny, z większą ilością wolnych miejsc, w związku z czym "prosi się szanownych pasażerów o poczekanie na ten drugi". Kilka osób (w tym ja) uwierzyło zapewnieniom pani z głośnika i nie wsiadło. Przyjechał drugi pociąg i... jeśli ten pierwszy można nazwać pełnym ludzi, to ten drugi był megapełny. Wiem, z filozoficznego punktu widzenia to niemożliwe: jeśli coś jest pełne, to bardziej pełne być nie może. Jednak próbując dostać się do wagonika wcale nie myślałem o filozofii. Następnym razem nie pojadę metrem, tylko autobusem i pewnie, znając moje szczęście, postoję godzinę w korku. Na szczęście kurs dobiega końca. W piątek dostanę certyfikat. Hurra!
Tymczasem idę na obiad, a potem cały dzień Artur będzie miał gości z okazji imienin.
madziula,
?r, 6. pa?. 2004, 18:29
gratuluje :)
ja nie mooogę z tych notek :D
ja nie mooogę z tych notek :D
w34,
?r, 6. pa?. 2004, 19:45
O metrze: dobrze, że opisałeś to przeżycie. Bardzo ciekaewe bo daje do myślenia.
Żyjemy, żyjemy, żyjemy... wszystko pewne, miłe, przyjemnie, pod kontrolą a tu nagle coś... i zaczynamy się bać. Bać wchodzić do metra, latać samolotami...
Bardzo to ciekawe.
Thx.
Żyjemy, żyjemy, żyjemy... wszystko pewne, miłe, przyjemnie, pod kontrolą a tu nagle coś... i zaczynamy się bać. Bać wchodzić do metra, latać samolotami...
Bardzo to ciekawe.
Thx.