czwartek, 11. listopada 2004
Ciekawy problem wypłynął na powierzchnię sobie.
Otóż na zajęciach z greki był sprawdzian (jak codziennie zresztą) i zdanie do tłumaczenia było z Ewangelii Marka o szabacie (Mk 2, 28). Przetłumaczyłem słowo "dia" (nie ma czcionki greckiej na blogu) jako "z powodu". Było to dla mnie jakoś logiczne. Wprawdzie "dia" z genitivem oznacza również inne sprawy, ale w tym miejscu jest wyraźnie z accusativem: "dia ton antropon" (jak już wspominałem: nie ma czcionki greckiej na blogu), a więc: "z powodu człowieka". Większość ludzi przetłumaczyła jako "per", czyli "dla", co koresponduje z włoskim (i polskim) tłumaczeniem. Profesor nie uznawał tłumaczenia "dla", ponieważ: "Trzeba odróżniać znaczenie casualne od finalnego". I zaczęło się grzebanie po greckich gramatykach: różni autorzy, różne podejście. Niby drobiazg, ale jakże inaczej brzmi. Zamiast: "To nie człowiek został stworzony dla szabatu, ale szabat dla człowieka" - byłoby: "To nie człowiek został stworzony z powodu szabatu, ale szabat z powodu człowieka". Interpretacja się nie zmieni, ale akcent nieco przesunie.
Ktoś powie: "Ale macie problemy". To tylko wynik miesiąca studiowania "bez studiowania". Brzmi to kuriozalnie, ale przez najbliższy rok mam się uczyć tylko greckiego i hebrajskiego. Nie ma mowy o prawdziwym studiowaniu. Jest tylko kucie, sprawdziany (codzienne) i w sumie 10 egzaminów (ostatni w czerwcu). A tu taki mały problemik językowy wyzwolił tłumione chęci dyskutowania i poszukiwania. Oczywiście rzecz dotyczy moich doktorów (wspominałem, że dwóch mieszka obok mnie i razem studiujemy). To ciekawe, że mając doktoraty z Pisma Świętego, zaczęli studia licencjackie na Biblicum. Jeden z nich wykładał w Seminarium, drugi jest autorem podręczników, a siedzą teraz ze mną w ławce i kują i zaliczją testy i razem na kawie rozmawiamy o słowach greckich i hebrajskich. W ogóle ciekawa rzecz, że jak się spotykamy rozmowa zawsze (ale to zawsze) zejdzie na temat słów, konstrukcji gramatycznych, wyrażeń. W najlepszym razie omówimy ostatnie zajęcia i pośmiejejmy się z Pabla (włosiaka), który ma "pytania z kosmosu". Jeśli będzie okazja, to opiszę niewątpliwe "zjawisko", jakim jest Pablo i w ogóle zajęcia z hebrajskiego. W każdym razie Artur, gdy widzi, że jesteśmy razem z doktorami i Adamem (który studiuje z nami i tak jak ja jest tylko "magazynierem") już robi minę oznaczającą: "pewnie o greckim i hebrajskim rozmawiają". Zapewniam go, że inaczej się nie da. Ilość czasu spędzonego nad tymi językami przekracza nieraz 10 godzin na dobę (wliczając lekcje i drogę do szkoły, podczas której pytamy się wzajemnie ze słówek i omawiamy problemy gramatyczno-leksykalne). To musi mieć wpływ na nasze rozmowy. Tym trzeba żyć, żeby to przejść...


Wystarczy tego komputerowania na dziś. Wracam do biurka.
Skrzynki mailowej nie otwierałem od ponad tygodnia. Jeśli ktoś na mnie klnie i psioczy, to niech wie, że nie mam komputera, czasem korzystam z laptopa Artura, ale główny powód brzmi: Brak czasu! Słaba wymówka? Możliwe, ale prawdziwa i szczera. Nie mam czasu. Lecę...

Von piotr um 00:00h| 5 Kommentare |Skomentuj ->comment