poniedzia?ek, 6. grudnia 2004
Był Mikołaj.
Najpierw u Albertynek, które prowadzą Dom Spokojnej Starości. Potańczył, pośpiewał, popajacował, łamaną włoszczyzną (przecież nie jest Włochem) czarował babcie.
Potem chodził po Instytucie. Chwilę po północy. Razem z Krasnoludkiem pomocnikiem. Odwiedził tylko tych, których się nie bał, że czym w niego rzucą. I tak ktoś na koniec wyskoczył w gaciach na korytarz i rzucił... tekstem.
Na szczęście rano, wszystko się wyjaśniło. Jak napisałaby prasa: "Nieszczęsny nocny incydent potraktowany został przez wszystkich, których dotyczył z należytym zrozumieniem." Mikołaj i Krasnal zrozumieli, że "Gość w bokserkach" wrócił późno, a rano musiał wcześnie wstać. "Gość w bokserkach" przeprosił, że nakrzyczał na Mikołaja i Krasnala i żałował, że nie dostał cukierka. Wszystko pięknie, tylko spać się chce, a nie ma kiedy, bo egzamin w czwartek...

Von piotr um 16:32h| 4 Kommentare |Skomentuj ->comment