sobota, 18. grudnia 2004
Wczoraj Turek, dzisiaj Fiłat - miło z byłymi uczniami porozmawiać.
Przypomnieli mi czasy, kiedy, każdego wieczora musiałem przygotować coś, co nieudolnie miało ich zainteresować.
Czasem wydawało się: niezły temat, a tu na lekcji - porażka.
Innym razem odwrotnie: człowiek myśli: "Dzisiaj to się chyba sam zanudzę", a uczniowie wbrew wszystkiemu chwytają temat i sami go "robią".
Częściej jednak to pierwsze chyba...
Czy brak mi katechezy?
Trochę na pewno. Brak mi kontaktu z MŁODYMI ludźmi. Sam się za młodego uważam, ale 28 to już dla nich "wapno".
Brak mi atmosfery szkoły, stałego poczucia, że mam coś do przekazania i muszę się przyłożyć, żeby wyszło może nieudolnie, ale najlepiej jak potrafię, a resztę zostawić Bogu.
I wraca myśl, że w obecnej sytuacji jest podobnie. Wprawdzie teraz jestem "po drugiej stronie klasy" - mam zadania domowe, sprawdziany i egzaminy, ale dalej zostaje "duchowość codzienności": rób swoje, jak najlepiej, szukaj Boga, nie miej nienawiści.
Anna Maria Jopek sobie nuci: "szczęście to ta chwila, co trwa - niepewna swojej urody"...
Po Komplecie zapaliłem Las Vegas (choinkę i lampki ścienno-sufitowe) i włączyłem kolędę. Zrobiło się klimatycznie, ale prowokacyjnie stwierdziłem: "Widzisz Artur, Święta, a my tak internat, akademik, seminarium, plebania, instytut w obcej ziemi i tak całe życie - bez domu".
Prowokacyjnie, ale na szczęście Artur łagodnie wylądował na stwierdzeniu, że DOM jest zawsze tam, gdzie jesteśmy. Poza tym, nasze domy rodzinne w Polsce czekają - rodzice, jajecznica, stół w kuchni, kolacja na tarasie, ogród...
Kupiłem bilet na luty - tydzień w DOMU.
I pomyśleć, że niektórzy tego nie doceniają...
Inna rzecz, że niektórzy nie mieli nigdy prawdziwego domu. Myślę o dzieciakach z Bidula, które jako kleryk odwiedzałem, albo o wszystkich znanych ze Spowiedzi, czy rozmów "porąbanych" domach, właściwie antydomach.
Kończę te nostalgiczne rozważania. Lampki migają, Krakowski Chór Kameralny wyśpiewuje "Chwałę Bogu z Wysokości", a ja myślami w DOMU - idę się położyć spać...


P.S. W jakiejś gazecie kolorowej mają być dwie płyty Ani Marysi J., m.in. Kolędy. Szkoda, że w Italii nie ma polskiej prasy...

Von piotr um 02:30h| 12 Kommentare |Skomentuj ->comment