?roda, 8. grudnia 2004
Koncert Diany Krall był wczoraj w Polsce. Najtańsze bilety po 400 zł podobno... I tak już nie jestem w niej zakochany odkąd wyszła za mąż. Zresztą robi się już tak popularna, że chyba znajdę sobie inną... Zawsze mnie odpychała masówka. Nie czytałem Whartona, bo wszyscy go czytali (poczekałem, aż fala przeszła i zerknąłem). Podobnie Coelho, Małysz, Nirvana, Gwiezdne Wojny są już "ikonami popkulury".
Z Harrym Potterem zdążyłem zanim się zaczęła Potteromania, ale ostatniej części nie wziąłem do ręki, "by nie być jak miliony".
Ktoś mi mówił, że miał tak z Tolkienem i Sapkowskim: byli dobrzy, gdy nikt ich nie znał. Jak coś jest mega-popularne, traci dużo na uroku. Teraz boję się o moje U2, bo już ich chyba każdy lubi... Patrzyłem sobie na nową płytę w sklepie, posłuchałem, pooglądałem i westchnąłem, że 25 Euro to za drogo... Złamałem swoje zasady i przegrałem od Szymona w mp3. Ale to tylko do czasu, kiedy kupię płytę. Na pewno ją kupię. Może gdy będę w Polsce (krajowa jest tańsza).
Tymczasem nowe dvd z koncertem Diany Krall w Montreallu ma wyjść. Mam koncert z Paryża, tylko Johnny pożyczył i w Polsce została... Ale przecież już nie jestem w niej zakochany...
Anonimowy Mikołaj włożył do mojej przegródki płytę z kilkoma teledyskami U2. Bardzo się ucieszyłem, bo kiedyś dotałem na pożegnanie od pewnego zespołu muzycznego dvd z największymi hitami, ale też zostało w Polsce - u Żarka, albo u Józki, bo nie są zgodni co do tego. Cóż, nie ma czasu na słuchanie - jutro egzamin z greki... Będzie ok, ale ile mnie to kosztuje...

Von piotr um 18:21h| 4 Kommentare |Skomentuj ->comment