sobota, 11. grudnia 2004
Wyniki egzaminu z greki w poniedziałek. Ciężko było, ale zobaczymy...
Tymczasem dziś rano szedłem do Kaplicy (wyjątkowo wstałem na 7.00, bo to Imieniny Danielów/Danieli?) i na trzecim piętrze spotkałem starego Kardynała, który od kilku dni gości w naszym domu. Spojrzał na mnie i wskazując na podbródek powiedział: "Proszę księdza, ja mam 25 ciotek. Proszę sobie wyobrazić, ile ja się różnych kobiecych rad i mądrości nasłuchałem. Otóż, gdy ktoś ma w podbródku taki dołek, jak Ksiądz, to znaczy, że umie kobietom... (tu mrugnął) ...się spodobać."
Uśmiechnąłem się i zwróciłem uwagę, na fakt, że mam też dołki w policzkach, które zademonstrowałem.
"Te też są w porządku, ale w brodzie jest ważniejszy."
Ten głos, ta mina i w ogóle całokształt radosnego usposobienia Kardynała, to był niezły początek dnia.
Potem na obiedzie miałem gości - kolegów ze studiów: Oleg, diakon z Ukrainy i Bonawentura, ksiądz z diecezji Moskwa. Ten ostatni, pochodzi z Kongo. Czarną ma skórę, ten nasz koleżka. Zakochał się w Rosji, kiedy pojechał tam w czasie studiów. Wstąpił do Seminarium, potem pracował jako kapłan na rosyjskich parafiach, potem sudiował w Paryżu, teraz jest z nami na Biblicum. To ciekawe, że męczy go, jak mówi, styl bycia ludzi Zachodu. "Słowianie mają duszę otwartą, mają otwarte na drugich człowieczeństwo. Tu - technologia i dobrobyt zabierają wielu to, co w człowieku najpiękniejsze - dlatego tęsknie za Rosją."
Ech Rosja - kiedyż w końcu i mój zachwyt nad Wschodem się skonfrontuje z rzeczywistością i albo pęknie jak bańka mydlana, albo wchłonie mnie, jak Bonawenturę...

Von piotr um 01:07h| 2 Kommentare |Skomentuj ->comment