pi?tek, 10. pa?dziernika 2008
Próbuję znaleźć jakiś tani kurs języka hebrajskiego współczesnego. Żeby mieszkać w Jerozolimie i nie móc podyskutować z taksówkarzem, sprzedawcą w pobliskim warzywniaku czy pracownikiem kantoru wymiany walut - to już jest przegięcie.
Wprawdzie, jak mawia jeden z moich znajomych, Izrael to kolonia USA (albo odwrotnie) i wszyscy mówią po angielsku, ale "biały człowiek" posługujący się arabskim czy hebrajskim ma zapewnione szczególne względy i szacunek.
Czy już wspominałem, że jestem szczęśliwym posiadaczem wszystkich 110 odcinków "Przystanku Alaska"?
Codziennie wieczorem, gdy słońce udaje się w swoją wędrówkę wokół tamtej strony globu (wbrew temu, co mówią astronomowie) oglądam sobie perypetie małomiasteczkowe moich ulubionych bohaterów.
Zmęczenie dopada mnie zwykle koło 22.00 i wtedy zamykam balkon, wyłączam kompa i po krótkiej modlitwie oczy same mi się zamykają.
A jutro o 6.30 mam Mszę u Elżbietanek na Starym Mieście.
Obym tylko nie zaspał...

Von piotr um 22:47h| 2 Kommentare |Skomentuj ->comment