piotr, 00:40h
Moje Deja Vu trwa. Dostałem pokój na tym samym piętrze, co trzy lata temu. Z balkonu widzę basen i korty King David Hotel. Zadzwoniłem do domu, że dotarłem i postanowiłem się odrobinkę zdrzemnąć. Odrobinka okazała się całym dniem. Wstałem dopiero na wieczorną Mszę św.
Podczas kazania, jakiś Jezuita z Malty próbował mnie przekonać, że Pan Bóg stworzył świat i tyle - teraz kolej na nas. Przywołał obraz zapuszczonego kawałka ziemi, z chwastami, cierniami i zaroślami. Po latach pracowity człowiek zamienił ugór w poiękny ogród - fontanny, krzewy ozdobne, etc. Ktoś zwiedzając zachwycał się każdą kwitnącą rośliną i wzdychał: "Ależ ten Pan Bóg jest wielki", "Chwalmy Pana za Jego dzieła", "O Stwórco Niesamowity", itd. Właściciel ogrodu zdenerwowany nie wytrzymał: "Dlaczego ciągle chwalisz Boga? Powinieneś był zobaczyć to miejsce, gdy On sam się nim zajmował".
Ciekawa historia.
Bóg potrzebuje człowieka, żeby ulepszać swoje dzieło...
Ja dodałbym jednak coś jeszcze. Tego zabrakło w kazaniu.
Włącz wiadomości i zobacz świat w czasach, gdy człowiek sam się nim zajmuje.
Tyle o kazaniu.
Oprócz mnie w PBI mieszka dziesiątka wybrańców z rzymskiego Biblicum. Będą przeżywać radości programu współpracy z Hebrew University. Zazdroszczę im tej przygody, której sam zasmakowałem przed trzema laty. Oni zazdroszczą mi, że mam już licencjat. Hehe.
Myślałem, że całodzienne spanie nie pozwoli mi zasnąć w nocy, ale przestawianie organizmu potrwa jeszcze chyba kilka dni - spałem jak suseł.
Poranna przebieżka po "starej trasie" była kolejną częścią Deja Vu. Park się nie zmienił. Może poza jednym, zastanawiającym faktem: jest woda we wszystkich fontannach.
Wybrałem się też do mojej szkoły. Postanowiłem zgubić się na Starym Mieście. Po prostu szedłem bez określonego kierunku i oczywiście zgubiłem się. Nie musząc się spieszyć chłonąłem sobie znajome klimaty. Błądziłem przez jakiś czas, aż w końcu nie miałem już wyjścia - poszedłem do Via Dolorosa i stanąłem przed bramą mojej nowej Uczelni...
Podczas kazania, jakiś Jezuita z Malty próbował mnie przekonać, że Pan Bóg stworzył świat i tyle - teraz kolej na nas. Przywołał obraz zapuszczonego kawałka ziemi, z chwastami, cierniami i zaroślami. Po latach pracowity człowiek zamienił ugór w poiękny ogród - fontanny, krzewy ozdobne, etc. Ktoś zwiedzając zachwycał się każdą kwitnącą rośliną i wzdychał: "Ależ ten Pan Bóg jest wielki", "Chwalmy Pana za Jego dzieła", "O Stwórco Niesamowity", itd. Właściciel ogrodu zdenerwowany nie wytrzymał: "Dlaczego ciągle chwalisz Boga? Powinieneś był zobaczyć to miejsce, gdy On sam się nim zajmował".
Ciekawa historia.
Bóg potrzebuje człowieka, żeby ulepszać swoje dzieło...
Ja dodałbym jednak coś jeszcze. Tego zabrakło w kazaniu.
Włącz wiadomości i zobacz świat w czasach, gdy człowiek sam się nim zajmuje.
Tyle o kazaniu.
Oprócz mnie w PBI mieszka dziesiątka wybrańców z rzymskiego Biblicum. Będą przeżywać radości programu współpracy z Hebrew University. Zazdroszczę im tej przygody, której sam zasmakowałem przed trzema laty. Oni zazdroszczą mi, że mam już licencjat. Hehe.
Myślałem, że całodzienne spanie nie pozwoli mi zasnąć w nocy, ale przestawianie organizmu potrwa jeszcze chyba kilka dni - spałem jak suseł.
Poranna przebieżka po "starej trasie" była kolejną częścią Deja Vu. Park się nie zmienił. Może poza jednym, zastanawiającym faktem: jest woda we wszystkich fontannach.
Wybrałem się też do mojej szkoły. Postanowiłem zgubić się na Starym Mieście. Po prostu szedłem bez określonego kierunku i oczywiście zgubiłem się. Nie musząc się spieszyć chłonąłem sobie znajome klimaty. Błądziłem przez jakiś czas, aż w końcu nie miałem już wyjścia - poszedłem do Via Dolorosa i stanąłem przed bramą mojej nowej Uczelni...