piotr, 01:07h
Pan Bóg w zaskakujący sposób potrafi odpowiadać na pytania człowieka.
Szedłem sobie ze szkoły słuchając muzyki. Mam nastawione na "shuffle", więc grała sobie jakas chrześcijańska piosenka (może nawet DC Talk, o którym niedawno wspominałem).
Ulice były zatłoczone - Żydzi spieszyli w stronę Ściany Płaczu na rozpoczęcie Sukkot, Muzułmanie handlowali jeszcze, ale kilku z nich klęczło na kartonowych podkładkach bijąc pokłony - malowniczo i egzotycznie, jak to w Jerozolimie.
Pomyślałem sobie, ciekawy, czy ktoś jeszcze słucha tutaj takiej muzyki. Nagle zatrzymała mnie sympatyczna pani. Właściwie, to chyba sam ją zaczepiłem, widząc, że jest lekko skonfundowana w tym galimatiasie (co za zdanie).
Zapyałem, czy mogę w czymś pomóc i okazało się że szuka sklepu z płytami. "Muzyka Żydowska, zapewne?"
"Nie, (tu wymieniła kilku klasyków chrześcijańskego worshipu)."
Tak zaczęła się nasza pogawędka.
Liliana - bo takie imię nosi moja napotkana pani - pracuje dla armi amerykańskiej w Iraku. Różne regulacje zmuszają tego typu pracowników do brania urlopu, którego długość i termin nie zależy od nich.
Akurat teraz przypadło jej kilka dni - za krótko, żeby lecieć do Stanów, za długo, żeby siedzieć w bazie. Wybrała się więc do Jordanii, a stamtąd już tylko chwla i była w Jerozolimie.
I tu się zaczęło. Okazało się, że mamy podobne podejście do życia: Bądź blisko Jezusa, cokolwiek robisz.
Muszę skrócić tą opowieść do minimum, bo jutro baaaardzo wcześnie rano wyjeżdżam zwiedzać (w ramach zajęć) jakieś archeologiczne stanowiska (Beer-Sheva już widziałem kiedyś, ale Lachish pierwszy raz).
W każdym razie, z Lilianą umocniliśmy się nawzajem w wierze, posłuchaliśmy swoich opowieści, zapewniliśmy o modlitwie i tyle...
Miałem się rozpisać na jej temat, ale mecz Polaków ze Słowakami skutecznie popsuł mi humor (jak połowie Kraju, chyba).
Eeechhhh. Głupie bramki.
A miało być tak pięknie...
To nic, pięknie będzie jutro.
Na wycieczce...
Szedłem sobie ze szkoły słuchając muzyki. Mam nastawione na "shuffle", więc grała sobie jakas chrześcijańska piosenka (może nawet DC Talk, o którym niedawno wspominałem).
Ulice były zatłoczone - Żydzi spieszyli w stronę Ściany Płaczu na rozpoczęcie Sukkot, Muzułmanie handlowali jeszcze, ale kilku z nich klęczło na kartonowych podkładkach bijąc pokłony - malowniczo i egzotycznie, jak to w Jerozolimie.
Pomyślałem sobie, ciekawy, czy ktoś jeszcze słucha tutaj takiej muzyki. Nagle zatrzymała mnie sympatyczna pani. Właściwie, to chyba sam ją zaczepiłem, widząc, że jest lekko skonfundowana w tym galimatiasie (co za zdanie).
Zapyałem, czy mogę w czymś pomóc i okazało się że szuka sklepu z płytami. "Muzyka Żydowska, zapewne?"
"Nie, (tu wymieniła kilku klasyków chrześcijańskego worshipu)."
Tak zaczęła się nasza pogawędka.
Liliana - bo takie imię nosi moja napotkana pani - pracuje dla armi amerykańskiej w Iraku. Różne regulacje zmuszają tego typu pracowników do brania urlopu, którego długość i termin nie zależy od nich.
Akurat teraz przypadło jej kilka dni - za krótko, żeby lecieć do Stanów, za długo, żeby siedzieć w bazie. Wybrała się więc do Jordanii, a stamtąd już tylko chwla i była w Jerozolimie.
I tu się zaczęło. Okazało się, że mamy podobne podejście do życia: Bądź blisko Jezusa, cokolwiek robisz.
Muszę skrócić tą opowieść do minimum, bo jutro baaaardzo wcześnie rano wyjeżdżam zwiedzać (w ramach zajęć) jakieś archeologiczne stanowiska (Beer-Sheva już widziałem kiedyś, ale Lachish pierwszy raz).
W każdym razie, z Lilianą umocniliśmy się nawzajem w wierze, posłuchaliśmy swoich opowieści, zapewniliśmy o modlitwie i tyle...
Miałem się rozpisać na jej temat, ale mecz Polaków ze Słowakami skutecznie popsuł mi humor (jak połowie Kraju, chyba).
Eeechhhh. Głupie bramki.
A miało być tak pięknie...
To nic, pięknie będzie jutro.
Na wycieczce...