Mogłoby tak być zawsze. Puste ulice, żadnego ruchu. Stare Miasto wprawdzie zatłoczone pielgrzymami, ale co tam. Najważniejsze, że jest cicho i bezsamochodowo.
Spędziłempierwszy dzień w bibliotece. Mam tak przez 3 lata codziennie od 8.30 do 17.00?
Dobrze, że jest miłe, polskie towarzystwo.
Tymczasem w domu powoli zadzieżgują się pierwsze znajomości. Studenci z programu stają się powoli znajomymi. Na etap koleżeństwa, czy przyjaźni, jak w niektórych przypadkach może się zdarzyć (zob. ja i Michel) trzeba jeszcze trochę poczekać.
Jutro ruszam jaieś zakupy zrobić. Muszę też zrobić zdjęcia do wizy. Nawet w Świętym Mieście proza życia przebija się przez duchowe uniesienia.
Trzeba mieć głowę w chmurach, ale stopami dotykać ziemi. To już tu chyba kiedyś było...
Jutro mam pierwsze zajęcia z Rosario - postrachem i zmorą studentów. Wytrzymać 1 semestr i będzie po wszystkim.
Cz, 9. pa?. 2008, 20:30, von piotr | |Skomentuj czyli comment

 
slaweg, Cz, 9. pa?. 2008, 21:03
"Wytrzymać 1 semestr..." - też chcę w to wierzyć :)
Boję się jednak, że to może być bliższe klimatowi: "A biblioteka była piękna tego roku" - przynajmniej w moim przypadku.

8.30-17.00 - już chyba wolałbym to niż lab. do 21.00. Choć z drugiej strony metafizyka kilkudziesięciu komputerów brzęczących miarowo wiatrakami w chłodnym (klimatyzowanym) jak każdego dnia wieczorze, też ma w sobie coś ;)

Powodzenia z (po)strachami. Czasami nie ma to jak zaaplikować sobie ostrą naukową jazdę bez trzymanki z ich inspiracji ;)

Link