wtorek, 14. wrze?nia 2004
Moje ulubione miejsca (1).
Chiesa dei Santi Quattro Coronati

Ten malutki kościółek jest opisany w wielu przewodnikach, mało kto jednak, ma czas i chęć, by go zwiedzić. Między Lateranem a Colosseum, na małym pagórku, wzdłuż spokojnej uliczki stoi sobie taki kompleks budynków.
Do wnętrza prowadzi brama, za którą poczułem się jakbym wszedł do innego świata. Ta cisza, spokój i unoszący się jakby "zapach" modlitwy. Jeśli kontemplacja "pachnie", to właśnie tak, jak w szczecińskim Karmelu, w konfesjonale ojca Wiesława i w tej małej świątyni, o której właśnie teraz jest mowa.
Zanim jednak wejdzie się do wnętrza, trzeba przejść dwa, czy trzy dziedzińce z dziwnymi drzwiczkami na bokach. Kątem oka przeczytałem na jednej z tabliczek, że mieszkają tu Małe Siostry Baranka. Kościołem opiekują się natomiast Siostry Augustianki i to chyba właśnie ich wspólnocie służy tabliczka z numerkami psalmów, świadcząca, że Liturgię Godzin odmawia się tu razem.
Informacja dla przewodników grup mówi, że wszelkich objaśnień i opowiadań należy dokonać PRZED wejściem do świątyni. Wreszcie funkcja sakralna ma pierszeństwo wobec turystycznej. Niby wszędzie tak jest, jednak czasem mam wrażenie modląc się w jakimś kościele, że jestem intruzem lub (w najlepszym wypadku) ciekawym zjawiskiem dla grup z aparatami i kamerami. Tu - przeciwnie - nastrój zniechęca do dokładnego zwiedzania. Po prostu chce się usiąść, uklęknąć, czy po prostu zatrzymać się na dłuższą chwilę.
Celowo pomijam wszystkie historyczno-liturgiczne sprawy - można o nich poczytać w przewodnikach (kaplica św. Sylwestra ze słynnmi mozaikami np.). Mnie urzekła amosfera pełna Boga, który przycupnął tu w półmroku, nie bacząc, że tuż obok, za rogiem życie śpieszy się, by zdążyć przed samym sobą...

Von piotr um 18:30h| 3 Kommentare |Skomentuj ->comment