czwartek, 30. wrze?nia 2004
Nogi mnie bolą. Artur już w łóżku, też go bolą nogi. Byliśmy zagrać w piłkę. Sztuczne oświetlenie i trawa, ładne boisko i dużo pięknych bramek. To znaczy, bramki dwie, ale goli dużo. Ja nie strzeliłem ani jednego, bo stałeem na bramce. Tylko na tej pozycji mogę udawać, że słowa: "piłka nożna w parktyce" nie brzmią dla mnie obco.
Wczoraj pewien dobry człowiek (ksiądz z Polski) kupił nam czwarty tom Brewiarza po włosku, więc Kompleta wczoraj i dziś już w tym języku była. Ten miły człowiek zakupił też nam po mszaliku z czytaniami na codzień, mam też wreszcie włoską Biblię. Ponieważ tenże fajny ksiądz jest w posiadaniu Biblii Hebrajskiej i Nowego Testamentu po grecku, których od czasów studenckich nie używa, obiecał mi je przysłać po powrocie do kraju. To radosne takie jest dla mnie (co za szyk zdania). Kończę, bo jutro mam test i pewnie słabo mi pójdzie, bo nie byłem dziś w szkole (na wagarach też nie byłem). Oprowadzaliśmy po Rzymie znajomych (m.in. tego miłego księdza - sprawcę radości posiadania potrzebnych książek).
Pan Bóg jednak dba o mnie...
Żeby jeszcze ktoś Lambdina (podręcznik do hebrajskiego) mi kupił...

Von piotr um 01:57h| 3 Kommentare |Skomentuj ->comment