czwartek, 29. grudnia 2005
Chanukah
Czwarta świeczka zapalona.
Kiedy Antioch Epifanes IV (zwany w Biblii "korzeniem wszelkiego zła") zaczął wprowadzać bezwzględną politykę hellenizacji i walki z religią jahwistyczną, napotkał na zrozumiały opór.
Powstanie Judy Machabeusza zakończyło się nieoczekiwanym sukcesem, ponownym poświęceniem zbezczeszczonej Świątyni i w końcu ustanowieniem monarchii Hasmonejskiej.
Umieśćmy to wszystko w czasie. 333 BC Alexander podbił Persję, potem 100 lat, które przeskakujemy. Antioch III Wielki (włączył Palestynę do Imperium Seleucydów) panował w latach 223-187 BC, po nim był jeszcze Seleukos IV Filopator (zabity przez własnego ministra) i wreszcie "Korzeń" (175-164 albo 163 BC).
Wprowadzenie kultu Zeusa do Świątyni to rok 168. Samo powstanie (rozpoczęte przez kapłana Matatiasza) to lata 166-160, ale poświęcenie Świątyni nastapiło w roku 165.
No i bardzo tego nie chciałem, ale sam się jakoś ten historyczny wstęp rozrósł, a miało być krótko...
Mogłem się gdzieś "jorgnąć", bo z pamięci piszę, a od egzaminu z "conoscenza biblica" minęło już kilka miesięcy.

Święto Chanukah to właśnie wspomnienie radosnych wydarzeń zwycięstwa Judy Machabeusza i restauracji kultu.
Świętuje się przez 8 dni, każdego dnia zapalając kolejną świeczkę na chanukowym świeczniku.
Jest jeszcze tradycyjny cud oleju - kiedy trzeba było zapalić lampki na Menorze w Świątyni, okazało się, że oleju wystarczy na jeden dzień, dla jednej lampki. W cudowny sposób oleju nie zabrakło przez 8 dni.
No i do tego wszystkiego dochodzi cała masa tradycji: "Ohr HaGanuz", pączki, prezenty, placki, etc...
Dzisiaj z Bar-Mitajem i jego radykalnym przyjacielem Syjonistą (opiszę kiedyś jego pomarańczowe right wing, które odmawia Palestyńczykom prawa do istnienia jako naród) zwiedzaliśmy Mer Shearim, czyli dzielnicę ultraortodoxów.
Chleb prosto z pieca, brody, pejsy, kapelusze, śpiewy z synagog, żadnych telewizorów ani komputerów, wszystko kosher, jakieś dziecko za nami krzyczało brzydkie słowa w jidisz i trochę zimno szroniło - to moje wrażenia.
Udało nam się zobaczyć zapalanie świeczek chanukowych. Normalnie kwadrans po piątej wszyscy prawie mieli zapalone. Mimo, że wykłady kończyliśmy o 17.00, potem droga autobusem i kawałek na piechotę, to jeszcze jakiś spóźnialski zapalał - obowiązkowo na zewnątrz i ze śpiewem. Bardzo to wszystko malownicze było.
A jutro po wykładach idziemy do naszego profesora Greensteina (niesamowity gość) od Księgi Hioba na Chanukah Party.
Ma być tradycyjnie i miło.
I założę się, że tak będzie...

P.S. Każdemu, dla kogo sprawy Judy Machabeusza i jego braciaków są "niewyraźne" - zaleca się pilnie przeczytanie Ksiąg Machabejskich (pierwszej i drugiej). Z Biblii. To "dość użyteczna książka", jak mówi mój profesor od archeologii.
P.S.2. Słucham sobie Poznańskiego Chóru Chłopięcego. Wyborne kolędy. Dziękuję.

Von piotr um 00:38h| 4 Kommentare |Skomentuj ->comment