wtorek, 3. stycznia 2006
Synaj
Na czym skończyłem? Na podnóżu Synaju. Kto wchodził, ten wie, że jest kontrola bagażu, potem jeszcze jeden checkpoint przy klasztorze św. Katarzyny, wreszcie parking z wielbłądami. "You want camel?" - pytają beduini i rzeczywiście wielu turystów wsiada na bulgoczącego i mruczącego zwierza i jedzie pod górę. My nie skorzystaliśmy z dobrodziejstw udomowienia pustynnych garbusów i z całkiem przyzwoitą prędkością (nie wolniej niż karawana) drapaliśmy się wśród ciemności, sami objuczeni plecakami nie mniej niż dromadery.
Po dwóch godzinkach byliśmy pod szczytem. Tu dowiedzieliśmy się, że jest jeszcze sporo czasu do wschodu, więc można uraczyć się kawą w beduińskiej szopie. Mozna też kupić wodę, słodycze albo kamienne kulki (alabaster czy coś takiego). Z kawy skorzystaliśmy. Warto było...
Na szczycie tłum jak codzień, wszyscy z gotowymi aparatami, opatuleni w koce kierują wzrok w tę samą stronę. "You want blancket?" - wołają beduini i rzecywiście są chętni na jakieś okrycie, chociaż spodziewałem się, że będzie zimniej.
Wreszcie zaczyna się.
Wytwórnia Miracles of Creation
przedstawia
spektakl Pana Boga pt.
"Wschód".
W rolach głównych: Słońce, góry.
W pozostałych rolach: kolory, promienie i cienie.
Czas trwania: 90 min.
Język: Uniwersalny.
Scenariusz i reżyseria: God.
Scenografia: Creator.
Współpraca: Matka Natura.
Dźwięk: Brak.
Extras: Brak napisów dla niesłyszących.
Po spektaklu ludzie schodzą na dół do autobusów, które zawiozą ich, gdzie trzeba. My znajdujemy sobie płaską skałę z trzech stron otoczoną przez przepaść. Niczym Mojżesz przynoszę kamień, nakrywamy go białym obrusikiem i siadamy do Mszy Św. Eucharystia w takim miejscu jest taka sama, jak wszędzie indziej, to tylko nasze zmysły inaczej postrzegają niektóre sprawy. Jest pięknie, nawet mała świeczuszka nie gaśnie. Wiem po co dźwigałem kielich, butelkę wody, wino, stuły i książkę.
Oby Nowy Rok był tak piękny, jak te góry...
Śniadanie ma wyjątkowy smak zmęczenia i nieprzespanej nocy.
Schodzimy inną drogą - skrótem bardziej stromym. Na dole trzeba znaleźć jakiś transport.
O tym jutro, bo północ w Izraelu przyszła jak zwykle o godzinę wcześniej niż w Europie...

Von piotr um 01:11h| 3 Kommentare |Skomentuj ->comment