?roda, 25. stycznia 2006
Dwie Filipinki.
Jedną znam ze słyszenia:
Przyjechała do Jordanii i wypadła z okna. Tak nieszczęśliwie, że będzie sparaliżowana do końca życia. Ma 24 lata.
A jej wiara i pogoda ducha mogłyby wystarczyć dla kilku osób. Pierwszą osobą, którą chciała widzieć w szpitalu był jej proboszcz. Przyjęła Eucharystię, pomodliła się a potem nieśmiało powiedziała, że na Dziękczynienie zazwyczaj się śpiewa. Zapytała, czy może to zrobić i z rurką w gardle zaśpiewała swoją ulubioną piosenkę o "Jezusie, który jest Radością". A proboszcz słuchał ze łzami w oczach...
I podobno ona ma tę wiarę i optymizm do dziś.

Drugą znam z widzenia:
Po Mszy kaplica powoli pustoszeje i kiedy zgasną ostatnie światła ona podchodzi do Tabernakulum, kładzie dłoń na drzwiczkach i trwa tak na modlitwie. Było mi niezręcznie, gdy ją na tym nakryłem. Chyba myślała, że jest sama. Na wszelki wypadek nie ujawniłem swojej obecności, tylko przez chwilę mogłem podziwiać uśmiech na jej twarzy, gdy tak stała w milczeniu i słuchała Tego, Który Mówi Ciszą.

Von piotr um 00:34h| 3 Kommentare |Skomentuj ->comment