... newer stories
wtorek, 10. stycznia 2006
Przedłużone Święta
piotr, 00:23h
Zmęczony nauką uwiadomiłem sobie, że przez cały dzień nie wychyliłem nosa poza budynek. Po kolacji więc wyruszyłem na spacer - tzw. "gdzie nogi poniosą".
Poniosły najpierw do Doliny Hinnomu, którą muszę przekroczyć idąc do Starego Miasta. Zawsze zastanawia mnie fenomen zmiany temperatury - na dnie doliny jest dużo chłodniej. Tym razem było nie tylko chłodniej, ale i wilgotno (zapach starej piwnicy) i był cug. No nic, czasu na zastanawianie się, dlaczego ciągnie na dnie doliny nie było. Doszedłem do Bramy Jaffy i poniosło mnie do Western Wall (zwanej Ścianą Płaczu). Siedziałem sobie na jakimś murku, patrząc na pobożnych i też się trochę modląc. Wokół kręciło się mnóstwo policjantów, ogólnie nastrój jak zazwyczaj, gdy nagle uświadomiłem sobie, że nie mam dokumentów. W Izraelu trzeba mieć przy sobie paszport (dotyczy obcokrajowców). Gdy kogoś legitymują i nie ma - zabierają na komendę i dopiero wtedy pytają,kim jesteś.
Na szczęście nikt mnie nie zatrzymał. Mimo, że nie byłem ogolony, a na głowie miałem kaptur, nie wzbudziłem podejrzeń - i dobrze, bo noc na komisariacie nie uśmiechała mi się zbytnio, tym bardziej, że ani karteczek ze słówkami, ani żadnych notatek nie miałem przy sobie - co bym robił te kilka godzin?
Wróciłem przez Stare Miasto i pod drzwiami do pokoju znalazłem świeżą pocztę. Właściwie, oficjalnie okres Bożego Narodzenia zakończył się wczoraj, ale w Polsce śpiewa się kolędy chyba do lutego. Moje Święta też się przedłużą, bo z Rzymu nadeszła płyta Diany Krall (Christmas Songs).
Ktoś wiedział, jak mi zrobić niespodziankę. Dzięki wielkie.
W Polsce mróz (powiedziały Wiadomości), a ja sobie nucę "Let it snow, let it snow, let it snow..." i liczę na ciepełko jutro...
Pani Karka pewnie przypomni, że dwulecie bloga. Przeszło, jak z bicza...
Izajasz po dwóch dniach wygląda w miarę po ludzku...
Gdyby północ była za dwie godziny, mielibyśmy ciekawą sekwencję dwójek. Za tysiąc lat, ktoś zbadałby i doszedł do wniosku, że to celowe. Hehe, z biblistów się nabijam...
Zgasło światło - chyba Alexius w pokoju prasował i korki wysadził...
A jeszcze zdjęcie wielbłąda, co mi w Egipcie chciał buta zjeść - niewdzięcznik jeden, odpłacił mi za tę zieleninkę, co mu dawałem... Może nie lubi trawki pustynnej?
Poniosły najpierw do Doliny Hinnomu, którą muszę przekroczyć idąc do Starego Miasta. Zawsze zastanawia mnie fenomen zmiany temperatury - na dnie doliny jest dużo chłodniej. Tym razem było nie tylko chłodniej, ale i wilgotno (zapach starej piwnicy) i był cug. No nic, czasu na zastanawianie się, dlaczego ciągnie na dnie doliny nie było. Doszedłem do Bramy Jaffy i poniosło mnie do Western Wall (zwanej Ścianą Płaczu). Siedziałem sobie na jakimś murku, patrząc na pobożnych i też się trochę modląc. Wokół kręciło się mnóstwo policjantów, ogólnie nastrój jak zazwyczaj, gdy nagle uświadomiłem sobie, że nie mam dokumentów. W Izraelu trzeba mieć przy sobie paszport (dotyczy obcokrajowców). Gdy kogoś legitymują i nie ma - zabierają na komendę i dopiero wtedy pytają,kim jesteś.
Na szczęście nikt mnie nie zatrzymał. Mimo, że nie byłem ogolony, a na głowie miałem kaptur, nie wzbudziłem podejrzeń - i dobrze, bo noc na komisariacie nie uśmiechała mi się zbytnio, tym bardziej, że ani karteczek ze słówkami, ani żadnych notatek nie miałem przy sobie - co bym robił te kilka godzin?
Wróciłem przez Stare Miasto i pod drzwiami do pokoju znalazłem świeżą pocztę. Właściwie, oficjalnie okres Bożego Narodzenia zakończył się wczoraj, ale w Polsce śpiewa się kolędy chyba do lutego. Moje Święta też się przedłużą, bo z Rzymu nadeszła płyta Diany Krall (Christmas Songs).
Ktoś wiedział, jak mi zrobić niespodziankę. Dzięki wielkie.
W Polsce mróz (powiedziały Wiadomości), a ja sobie nucę "Let it snow, let it snow, let it snow..." i liczę na ciepełko jutro...
Pani Karka pewnie przypomni, że dwulecie bloga. Przeszło, jak z bicza...
Izajasz po dwóch dniach wygląda w miarę po ludzku...
Gdyby północ była za dwie godziny, mielibyśmy ciekawą sekwencję dwójek. Za tysiąc lat, ktoś zbadałby i doszedł do wniosku, że to celowe. Hehe, z biblistów się nabijam...
Zgasło światło - chyba Alexius w pokoju prasował i korki wysadził...
A jeszcze zdjęcie wielbłąda, co mi w Egipcie chciał buta zjeść - niewdzięcznik jeden, odpłacił mi za tę zieleninkę, co mu dawałem... Może nie lubi trawki pustynnej?
... older stories