Przedłużone Święta
Zmęczony nauką uwiadomiłem sobie, że przez cały dzień nie wychyliłem nosa poza budynek. Po kolacji więc wyruszyłem na spacer - tzw. "gdzie nogi poniosą".
Poniosły najpierw do Doliny Hinnomu, którą muszę przekroczyć idąc do Starego Miasta. Zawsze zastanawia mnie fenomen zmiany temperatury - na dnie doliny jest dużo chłodniej. Tym razem było nie tylko chłodniej, ale i wilgotno (zapach starej piwnicy) i był cug. No nic, czasu na zastanawianie się, dlaczego ciągnie na dnie doliny nie było. Doszedłem do Bramy Jaffy i poniosło mnie do Western Wall (zwanej Ścianą Płaczu). Siedziałem sobie na jakimś murku, patrząc na pobożnych i też się trochę modląc. Wokół kręciło się mnóstwo policjantów, ogólnie nastrój jak zazwyczaj, gdy nagle uświadomiłem sobie, że nie mam dokumentów. W Izraelu trzeba mieć przy sobie paszport (dotyczy obcokrajowców). Gdy kogoś legitymują i nie ma - zabierają na komendę i dopiero wtedy pytają,kim jesteś.
Na szczęście nikt mnie nie zatrzymał. Mimo, że nie byłem ogolony, a na głowie miałem kaptur, nie wzbudziłem podejrzeń - i dobrze, bo noc na komisariacie nie uśmiechała mi się zbytnio, tym bardziej, że ani karteczek ze słówkami, ani żadnych notatek nie miałem przy sobie - co bym robił te kilka godzin?
Wróciłem przez Stare Miasto i pod drzwiami do pokoju znalazłem świeżą pocztę. Właściwie, oficjalnie okres Bożego Narodzenia zakończył się wczoraj, ale w Polsce śpiewa się kolędy chyba do lutego. Moje Święta też się przedłużą, bo z Rzymu nadeszła płyta Diany Krall (Christmas Songs).
Ktoś wiedział, jak mi zrobić niespodziankę. Dzięki wielkie.
W Polsce mróz (powiedziały Wiadomości), a ja sobie nucę "Let it snow, let it snow, let it snow..." i liczę na ciepełko jutro...
Pani Karka pewnie przypomni, że dwulecie bloga. Przeszło, jak z bicza...
Izajasz po dwóch dniach wygląda w miarę po ludzku...
Gdyby północ była za dwie godziny, mielibyśmy ciekawą sekwencję dwójek. Za tysiąc lat, ktoś zbadałby i doszedł do wniosku, że to celowe. Hehe, z biblistów się nabijam...
Zgasło światło - chyba Alexius w pokoju prasował i korki wysadził...


A jeszcze zdjęcie wielbłąda, co mi w Egipcie chciał buta zjeść - niewdzięcznik jeden, odpłacił mi za tę zieleninkę, co mu dawałem... Może nie lubi trawki pustynnej?
Wt, 10. sty. 2006, 00:23, von piotr | |Skomentuj czyli comment

 
slaweg, Wt, 10. sty. 2006, 15:26
Paszporty, głoszenie Słowa i Izajasz... hm... Czy Izajasz miał paszport prorokując?
Dziwne te dzisiejsze czasy, gdy o tym kim jesteśmy decyduje dla innych kawałek papieru jakim jest paszport... ot taka filozoficzna myśl (niedawno miałem kolokwium z filozofii, widać jeszcze mi po nim nie "przeszło").

Jak to co można robić w areszcie bez karteczek? Dalej głosiłby ksiądz Dobrą Nowinę tym razem wśród zatrzymanych. (O szlifowaniu języka i gratisowych dyskusjach z zatrzymanymi native speakerami nie wspomnę.) :)

Cieszę się, że Izajasz wygląda już lepiej. Ostatnie wpisy przedstawiały go jak rywala w walce, po jego "ciężkim ataku" widzę, że doszliście do siebie i jest ksiądz gotowy na "Izajasz - drugie starcie". ;)

A może ten wielbłąd chciał podziękować za zieleninkę całując stopy? (Skojarzenia z kolędą wskazane.) ;)

Link