niedziela, 6. listopada 2005
Dzisiaj temperatura spadła do 16-18 st. Był to dla mnie ogromny szok termiczny. Mój pokój jest zimny, więc spędziłem cały dzień w bibliotece. Przy okazji stwierdziłem, że jak się chce, to można się uczyć nawet 9 godzin. Libor, o którym dzisiaj mowa, uznałby to za porażkę - bez 10 godzin nauki dzień jest stracony. Troche przesadzam, ale Libor jest prawdziwym cyborgiem. Już w poprzednim semestrze wiedziałem, że jest dobry, że uczy się dużo. Teraz poznałem jego tryb życia. Rano - biega 1 godzinę. Nie robi drzemki w ciągu dnia. Je dość skromnie, można powiedzieć dietetycznie: przede wszystkim warzywa, owoce, unika tłuszczów zwierzęcych. Nie lubi piwa. Kąpie się w zimnej wodzie. Po południu ma przerwę - skacze na skakance (poważnie) i robi ćwiczenia na drążku. Jest porządny aż do bólu. Daleko zajdzie ten mój kumpel ze Słowacji - kiedyś będziemy go prosić o dedykacje na książkach.
Z tego typu ludźmi jest tak: z jednej strony im zazdrościmy, że potrafią być sumienni, systematyczni, poukładani, z drugiej wiemy, że nie każdy taki może być. Staramy się, ale bez przesady...
Dzisiaj byłem jak Libor - ułożony wczoraj plan zrealizowałem.
Pewien, nie opisany dziś przeze mnie Mr Porządnicki, którego imienia nie wymienię, ale on wie, o kogo chodzi (prawda Artur?) byłby ze mnie dumny.
Z jednym małym wyjątkiem: miałem się położyć o 23.00 a już prawie wpół do północy...

Zdjęcie Libora jeszcze z grot wokół Qumran (wiem, wiem, już mówiłem, ale powtórzę: akcent na ostatnią sylabę), gdzie można znaleźć różne ciekawe zabawki, np. kości wielbłąda, czy innej antylopy...

Von piotr um 00:29h| 1 Kommentar |Skomentuj ->comment