?roda, 16. listopada 2005
Mimo drzwi zamkniętych...
Kilka dni temu, siedziałem, jak zazwyczaj w bibliotece, gdy nagle usłyszałem jakiś łoskot. Po chwili wszedł Libor, trzymając się za głowę. Nie zauważył szklanych drzwi i przywalił w nie z całym impetem. Jeszcze nie skończyliśmy się śmiać, gdy załomotało ponownie. Tym razem brother Agnello walnął w drzwi.
Na drugi dzień Alexius opowiedział mi, jak to wieczorem światło z wnętrza czytelni sprawiło, że nie zauważył szklanych drzwi. Śmiał się opowiadając, ale naprawdę rozśmieszyło go, że nie był pierwszą ofiarą.
Dzisiaj w bibliotece było kilka osób. Gdy usłyszałem huk od razu się domyśliłem, co było przyczyną tego charakterystycznego odgłosu. Wszedł Duży (Michel) trzymając się czoła. Nie mogliśmy przestać się śmiać. W sumie zaskakujące, że szkło w drzwiach wytrzymało gabaryty Michela.
Emocji nie koniec, bo na kolacji, gdy przypominaliśmy sobie całą sytuację, Flavio się przyznał, że kilka minut wcześniej przywalił w drzwi, wychodząc z biblioteki.
Ciekawe, kto będzie następny...
Może Dziadek Maurycy...
Nie chciałbym być wtedy obecny...

Von piotr um 22:23h| 6 Kommentare |Skomentuj ->comment