wtorek, 29. listopada 2005
Wybraliśmy się z Giovannim na wieczorny spacer.
Miało być pół godzinki, zrobiło się dwie.
Najpierw posiedzieliśmy na murze na tle panoramy świateł, potem poszliśmy do Western Wall (Ściana Płaczu, jak mówią goje). A wracając, oczywiście zgubiliśmy drogę wśród pustych uliczek. Giovanniemu się to średnio 3 razy w miesiącu przytrafia, więc gdy powiedział: "Wait!", zastanowił się i pokazał kierunek, wiedziałem, że mamy iść w przeciwną stronę. I miałem rację...

Zrobiliśmy z Alexiusem wieniec adwentowy. Nasza praca ograniczyła się do wyciągnięcia go z szafy. Niestety na razie ma tylko 1 świeczkę, ale na ten tydzień wystarczy...
Poza tym sezon skoków narciarskich rozpoczęty. Powoli wtajemniczam kolegę z Południowej Afryki w zawiłe zasady i meandry regulaminowe. Myślę, że przed Turniejem Czterech Skoczni będzie już fanem tej dyscypliny. A Turniej RTL będzie transmitować...
Na razie Deluxe Ski Jump 3 (niestety tylko wersja Beta). Czasy Seminarium mi się przypominają. Ech, skakało się na turniejach z Szatkiem, Knagą i Fiodorem...

Na zdjęciu poniżej King David Hotel uchwycony z dna Doliny Gehenny. Po prawej Synagoga.
Niezły kolor.
Wygląda na to, że Adwent zaczęli :)

Von piotr um 00:10h| 3 Kommentare |Skomentuj ->comment