piotr, 22:58h
Nasz kucharz Issa jest Palestyńczykiem z Betlehem. Poza tym jest geniuszem kuchni. Jego potrawy to dzieła sztuki. Ma dar...
Tom (przełożony domu) stwierdził, że gdyby nie limity finansowe Issa przyrządzałby codziennie dania jak w pięciogwiazdkowym hotelu. Mimo ograniczonych możliwości (najczęściej do kolacji używa leftovers z obiadu) Issa czaruje swoją pomysłowością. Dzisiaj przy okazji zachwytów nad bułeczkami z farszem szpinakowo-grzybowym (szpinak był na obiad) posłuchałem trochę o sytuacji Palsetyńczyków w Betlehem.
Bezrobocie sięga tam 50%. Pracę poza terenem zamieszkania ciężko utrzymać ze względu na trudności w poruszaniu się. Issa ma jakiś dokument wystawiony przez Nuncjusza, więc raczej go przepuszczają, ale ogólnie checkpointy skutecznie utrudniają mobilność zawodową.
Inna sytuacja. Synek Issy miał w uchu jakieś barachło (słowo zapożyczone od mojej Babci Stasi). Potrzebował operacji - była to sprawa życia i śmierci. W Betlehem dwóch lekarzy próbowało bezskutecznie zmierzyć się z problemem. Ostatnią szansą był szpital izraelski. Niestety, jako Arab nie miał ubezpieczenia zdrowotnego. Cena operacji - 15 tys. dolarów. Jezuici rozpoczęli akcję poszukiwania kasy. Napisali maile do wszystkich, którzy kiedykolwiek mieszkali w tym domu, na Biblicum pojawiły się plakaty, zbierali gdzie się dało. Synek Issy został uratowany, ale jego tato jest jednym z nielicznych, którzy mają pracę i znajomości. Nie każdy ma takie szczęście.
Albo inna sprawa. Zatrudniając Palestyńczyków z Betlehem czasem ryzykuje się podejrzenie o kontakty z Hamas. Pino odwoził któregoś wieczoru jednego z młodych pracowników. Na checkpoincie kontrola dokumentów i aresztowanie. Okazało się, że rodzina tego chłopaka miała jakieś powiązania z organizacjami Hamasu. Najbardziej wystraszył się Pino. Grozili mu wysoką grzywną i wydaleniem z Izraela bez prawa powrotu. Na szczęście skończyło się karą czasowego zarekwirowania samochodu (na 30 dni).
Tak to gaworzyliśmy przy kolacji...
Jeszcze modliszka z Góry Karmel (pisałem o niej jakiś czas temu).
Tom (przełożony domu) stwierdził, że gdyby nie limity finansowe Issa przyrządzałby codziennie dania jak w pięciogwiazdkowym hotelu. Mimo ograniczonych możliwości (najczęściej do kolacji używa leftovers z obiadu) Issa czaruje swoją pomysłowością. Dzisiaj przy okazji zachwytów nad bułeczkami z farszem szpinakowo-grzybowym (szpinak był na obiad) posłuchałem trochę o sytuacji Palsetyńczyków w Betlehem.
Bezrobocie sięga tam 50%. Pracę poza terenem zamieszkania ciężko utrzymać ze względu na trudności w poruszaniu się. Issa ma jakiś dokument wystawiony przez Nuncjusza, więc raczej go przepuszczają, ale ogólnie checkpointy skutecznie utrudniają mobilność zawodową.
Inna sytuacja. Synek Issy miał w uchu jakieś barachło (słowo zapożyczone od mojej Babci Stasi). Potrzebował operacji - była to sprawa życia i śmierci. W Betlehem dwóch lekarzy próbowało bezskutecznie zmierzyć się z problemem. Ostatnią szansą był szpital izraelski. Niestety, jako Arab nie miał ubezpieczenia zdrowotnego. Cena operacji - 15 tys. dolarów. Jezuici rozpoczęli akcję poszukiwania kasy. Napisali maile do wszystkich, którzy kiedykolwiek mieszkali w tym domu, na Biblicum pojawiły się plakaty, zbierali gdzie się dało. Synek Issy został uratowany, ale jego tato jest jednym z nielicznych, którzy mają pracę i znajomości. Nie każdy ma takie szczęście.
Albo inna sprawa. Zatrudniając Palestyńczyków z Betlehem czasem ryzykuje się podejrzenie o kontakty z Hamas. Pino odwoził któregoś wieczoru jednego z młodych pracowników. Na checkpoincie kontrola dokumentów i aresztowanie. Okazało się, że rodzina tego chłopaka miała jakieś powiązania z organizacjami Hamasu. Najbardziej wystraszył się Pino. Grozili mu wysoką grzywną i wydaleniem z Izraela bez prawa powrotu. Na szczęście skończyło się karą czasowego zarekwirowania samochodu (na 30 dni).
Tak to gaworzyliśmy przy kolacji...
Jeszcze modliszka z Góry Karmel (pisałem o niej jakiś czas temu).
pani_karka,
Wt, 22. lis. 2005, 23:50
Smutny wpis, a ten nastrój podtrzymuje jeszcze piękne zdjecie "ładnego inaczej" stworzonka.
slaweg,
?r, 23. lis. 2005, 02:36
Strach, nienawiść i Ziemia Święta...
Historia smutna, ale jeszcze smutniejsze są jej źródła: strach, nienawiść,... i to po obu stronach konfliktu.
Smutne, że w miejscach, które wiele religii uznaje za święte ludzie kłócą i zabijają się o nie. Szanujmy się, szanujmy innych, wolności nie zaprzedajmy nienawiści.
Mówi o tym też dzisiejsza (23.11.2005) Ewangelia.
"Lecz przed tym wszystkim podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą do królów i namiestników. Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa. (...) Ale włos z głowy wam nie zginie. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie [wieczne - slaweg]." (Łk 21, 12-13.18-19)
Ascetyczni mnisi z Karmelu mieli (i mają?) tylko takie (mnie się wydaje b. ładna) modliszki, a my, np. tu w kraju mamy inne, ale nic nie tracące ze swojej modliszkowatości. ;)
Smutne, że w miejscach, które wiele religii uznaje za święte ludzie kłócą i zabijają się o nie. Szanujmy się, szanujmy innych, wolności nie zaprzedajmy nienawiści.
Mówi o tym też dzisiejsza (23.11.2005) Ewangelia.
"Lecz przed tym wszystkim podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą do królów i namiestników. Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa. (...) Ale włos z głowy wam nie zginie. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie [wieczne - slaweg]." (Łk 21, 12-13.18-19)
Ascetyczni mnisi z Karmelu mieli (i mają?) tylko takie (mnie się wydaje b. ładna) modliszki, a my, np. tu w kraju mamy inne, ale nic nie tracące ze swojej modliszkowatości. ;)
pani_karka,
Wt, 29. lis. 2005, 20:25
Komputer poinformował, że dziś Międzynarodowy Dzień Solidarności z Palestyńczykami.